niedziela, 7 lipca 2013

Piątkowe świętowanie ...

Po czwartku we Wrocławiu kolejny dzień wakacji spędziliśmy w miejscu, ale i tak atrakcji nie brakowało. Po śniadaniu wybraliśmy się po świeże warzywa na pobliskie targowisko (koniecznie pomidory i ogórki na mizerię, bo szynkę moje dzieci wyciągają z kanapek, a te warzywa jedzą bardzo chętnie!) i do sklepu zabawkowego w poszukiwaniu prezentu dla kolegi R., który zaprosił nas na swoje urodziny. Tak się złożyło, że tego dnia również nasza Mała M. świętowała rocznicę swych narodzin. Nie planowałam jednak żadnej dużej imprezy, więc urodziny kolegi w sali zabaw były świetnym pomysłem.

W takiej sali zabaw jest gdzie poszaleć!
Zaproszeni byliśmy na 15-tą, ale żeby zdążyć na czas, musieliśmy się nieźle nagimnastykować, głównie w kuchni. Targ, zakupy, gotowanie obiadu, prasowanie no i pieczenie biszkoptu na tort dla naszej solenizantki. Jakimś cudem spóźniliśmy się jedynie 15 minut, bo dzieciom jakoś się nie spieszyło ... no i tort musiał się dopiec. Najważniejsze, że gdy dotarliśmy do sali zabaw, mogłam wreszcie usiąść przy kawie i torcie, no i pogadać chwilkę.

Dzieci było ośmioro, w tym tylko dwie dziewczynki. Małej M. jednak jakoś to nie przeszkadzało ... Świetnie bawiła się sama: wspinała, woziła laleczkę wózeczkiem i na rowerku, jeździła po sali różnymi pojazdami, najchętniej malutkim motorkiem ... Była taka szczęśliwa! R. też doskonale się bawił i po wyjściu z sali zabaw powiedział, że dawno tak dobrze się nie bawił!

Oczywiście, zaraz po przyjściu złożyliśmy solenizantowi życzenia ... Kupione prezenty okazały się strzałem w dziesiątkę. R. wręczył puzzle z 4 obrazkami z filmu ,,Autka'', a Mała M. - książkę o wyścigach Formuły 1. Solenizant BARDZO się ucieszył. Mama powiedziała, że bardzo lubi składać puzzle no i że dawno nie widziała, żeby A. tak bardzo cieszył się z prezentu. Zasiadł zaraz z książką na kolanach i przeglądał ją uważnie, co chwilę chwaląc się nią przed swymi gośćmi. HURRA!

Po dwóch godzinach szaleństw wróciliśmy do domu. Mała M. tak się wybawiła, że po powrocie zasnęła ..., a ja mogłam zająć się na spokojnie zrobieniem tortu. Wspólne świętowanie z zapaleniem świeczek, składaniem życzeń, krojeniem tortu i odśpiewaniem ,,Sto lat!'' rozpoczęliśmy dopiero ok. 19.30 po powrocie taty z pracy. Mała M. była bardzo dzielna ... Tyle czekała, ale dała radę.

Czekoladowe literki na tort zjadła Solenizantka ...Będą zbożowe kuleczki do ozdoby!
Teraz czekały na nią same niespodzianki. Nawet R. sprawił jej wiele radości pakując dla niej jej własne zabawki w ozdobny papier. Do jednej torby zapakował dwie z jej lal, do innej grę planszową, jeszcze do innej nową książkę ... i choć większość tych ,,prezentów'' była Małej M. doskonale znana, cieszyła się z każdego ... tak jakby nigdy wcześniej ich nie widziała!!!!! Najbardziej urzekła mnie, gdy wyciągała lale i każdą przytulała do siebie z wielką czułością ... jak małe niemowlę!!!!

,,Prezent'' od R. 
Nasza (od kilku dni) czterolatka zadziwia mnie swą wrażliwością ... Stale pyta, czy jest już duża i czy już (wreszcie) ma te 4 lata. Ostatnio odkryła podczas porannej toalety, że urosły jej stopy i dłonie, co ma oznaczać, że jest już DUŻA. Zastanawia mnie, czemu tak bardzo chce być już dorosła. W dniu urodzin sama udzieliła mi wyjaśnień, zwierzają się:

,,Ja marzę o tym, żebym ZOSTAŁA MAMĄ i żebym miała SWOJE WŁASNE DZIECI!''

Zastanawiam się, jakie ja miałam marzenia w tym wieku ... chyba jednak bardziej przyziemne :-)


MAMĄ BYĆ - Mama pcha Małą M. (autorstwa oczywiście naszej wtedy jeszcze prawie czterolatki)

Po powrocie taty wniosłam tort ze świeczkami i dwiema ogniowymi fontannami. Mała M. była TAKA SZCZĘŚLIWA. Sama upominała się o odśpiewanie ,,Sto lat''. Gdy przyszedł czas składania życzeń i wręczania prezentów najbardziej ucieszyła się z ... balonika kupionego przez tatę w drodze do domu. Okrągły, na patyczku z wizerunkiem dziewczynki o imieniu Dora.

BALON - przebój tych urodzin!
Znam już jednak ciut tą naszą Małą M., bo gdy tylko ujrzałam ów balon wiedziałam, że będzie prezentowym hitem. O tym, że tak właśnie się stało może świadczyć pierwsze pytanie zadane przez solenizantkę kolejnego dnia, zaraz po przebudzeniu:

Mamo, a gdzie jest mój balonik?!!!!

Nawet drogi bębenek i świetna gra logiczna ,,Hop!Hop!'' nie zdołały pokonać taniego balonika ... :-) Nie wiem, co powiedzą sąsiedzi o tym zakupie. Póki co nikt jeszcze się nie skarżył na hałas. Wiemy, że Mała M. od dawna marzyła o bębenku i prezent ów był spełnieniem jednego z jej marzeń.

Urodzinowy bębenek zamieszkał w szafce z lalkami ...
Kolejnego dnia wybraliśmy się na ciąg dalszy świętowania do babci. Tu znów czekał na Małą M. bardzo trafiony prezent - kasa sklepowa i pliki zabawkowych banknotów. Od dwóch dni zatem od rana słyszę nawoływania:

Proszę podejść do trzeciej kasy!


Cieszę się, że mogliśmy sprawić tyle radości naszej kochanej czterolatce, która każdego dnia obdarza nas swym promiennym uśmiechem i bezinteresowną miłością. Tylko ją stać na to, by rano rzec:

Mamo, ja się będę dziś cały dzień Tobą opiekować!

czy pogłaskać mnie rano po głowie, gdy jeszcze leniuchuję sobie w łóżku.

Bogu dzięki za moje cudowne POCIECHY! No i za dar ich życia, dzięki któremu mogę co dnia cieszyć się z bycia MAMĄ teraz już czterolatki i siedmiolatka!!!

Do miłego usłyszenia!




Brak komentarzy: