poniedziałek, 15 lipca 2013

Bycie mamą ... jaka ciężka ta robota :-)

Poniedziałkowa aura nie zachęcała do wielkiej aktywności. Niemniej jednak siedzenie w domu też nie wchodziło w grę, bo wiedziałam, że wcześniej czy później dzieciom będzie w nim za ciasno. Zaproponowałam zatem spacer do biblioteki, z drobnymi zakupami i odwiedzeniem bankomatu po drodze. Ostatnio wypożyczone biblioteczne zasoby zostały pochłonięte w ekspresowym tempie i nie pozostało nam nic innego, jak zaopatrzyć się w nowe książki. Moim molikom książkowym słowa ,,biblioteka'' powtarzać nie trzeba. W mig książki znalazły się w torbach, a dzieci były gotowe do wyjścia.

Na miejscu rzekłam, że dziś bierzemy tylko KILKA książek, bo znów tu przyjdziemy. Jednak gdy tylko na półeczce z nowościami ujrzałam ciekawe pozycje, sama nie mogłam się powstrzymać, by ich nie wypożyczyć. Zaraz też na stoliku pani bibliotekarki pojawił się mały stosik nowości. Jedne z nich nigdy wcześniej jeszcze nie zostały wypożyczone i pachniały nowością. R. zaraz powiększył stertę, układając nań kilka nowych opowieści o przygodach żółwika Franklina z myślą o swej siostrze (!). Mała M. też dorzuciła swoje propozycje,  i tak po przeliczeniu w domu na spokojnie bibliotecznych łupów okazało się, że jest ich (o zgrozo!) blisko 30.

Znów mamy co czytać. HURRAA!!!

Tradycyjnie zatem po powrocie do domu z trudem zagoniłam oboje do mycia rąk, bo każde chciało już przeglądać ,,swoje'' książki. Zaraz też, gdy tylko znalazła się wolna chwila, usiadłam z dziećmi i CZYTAŁAM. W czasie wakacji zakładałam, że ja czytam dzieciom, ale i dzieci CZYTAJĄ MAMIE. Różnie z tym bywa. Dziś jakoś nasza czterolatka nie garnęła się do samodzielnej lektury (przeczytała raptem 5 wyrazów!). Na szczęście R. uratował honor i, na moją prośbę, przeczytał mi opowieść o sympatycznym i samotnym trollu pt. ,,Kto polubi Trolla?''. To jedna z książeczek dla początkujących czytelników z serii ,,Czytam sobie''. Jak dla mnie rewelacja, bo zarówno autorkę jak i ilustratorkę uwielbiam.

Pozostałą część dnia zatem w znacznej mierze wypełniło czytanie (dzieciom)  i przeglądanie książek (przez dzieci). Cieszę się, że tak bardzo lubią odwiedzać biblioteki, sami wybierać dla siebie lektury, a potem godzinami słuchać, jak czytam! Mam nadzieję, że na zawsze już pozostaną z książką za pan brat, a ja już teraz cieszę się, że mogę im towarzyszyć w odkrywaniu piękna dziecięcej literatury.

Zabrzmiało nieco pompatycznie ... zatem dla równowagi kwiatki Małej M.:

1) Zdarza się często, że R. dokucza Małej M. dając jej odczuć, że jest od niej starszy. Mała M. jednak odkryła chyba ostatnio, że ma nad nim pewną przewagę, bo już dwukrotnie słyszałam, jak szczyciła się tym, że to kobiety (tylko i wyłącznie) rodzą dzieci. Dziś, gdy R. znów jej dogryzał, słyszałam, jak rzekła z dumą w głosie:

Jak będę duża i urosnę to urodzę może nawet DWA(!) dzieci!!!!!


Mamą być ... (w tle ubranka dla lalek czekają na sprzątnięcie:-))

2) Całe popołudnie Mała M. bawiła się lalką i opiekowała jednocześnie dwoma pieskami. Woziła ich, karmiła, nosiła ... niczym prawdziwa mama. Najbardziej jednak rozbawiła mnie, gdy pchając wózek pełen ,,dzieci'', rzekła z wysiłkiem w głosie:

ALE CIĘŻKA TA ROBOTA!!!! .... Muszę jeszcze trzymać pieska ...

Oj tak ... szybko poznała, widzę, cienie i blaski macierzyństwa :-)

Tym optymistycznym akcentem kończę na dziś. Do miłego usłyszenia ...


Brak komentarzy: