piątek, 1 sierpnia 2014

Wtorek - wczasów dzień drugi, czyli hulajnogi w ruch!!!

Drugi dzień wczasów spędziliśmy znów aktywnie, choć właściwie miało być dużo odpoczynku, a mało biegania. Dzieciom jednak (i nas chyba także) ciągnie w nowe miejsca. Z tego też powodu po smacznym śniadaniu, zjedzonym znów w ogrodowej altanie, i po zażyciu kilku chwil zasłużonego odpoczynku (po przygotowaniu posiłku) wybraliśmy się autem do Pogorzelicy, oddalonej od nas o zaledwie kilka kilometrów.


Już przy wjeździe do miasta ujął nas widok kutra, witającego turystów. Dość szybko znaleźliśmy parking i we czworo na trzech hulajnogach pognaliśmy ścieżką rowerową w kierunku Niechorza.


Trasa wiodła malowniczą ścieżką w otoczeniu lasów (mieszanego i iglastego) wzdłuż torów kolejki wąskotorowej.


Droga nowa, gładka niczym stół, to ścieżka rowerowa, ale piesi także z niej korzystali. Ponadto po drodze spotkaliśmy także dużych i małych pędzących na gokartach (wszelakich pojazdach z napędem na pedały dla 1, 2 lub nawet 4 osób), a nawet młodych sportowców trenujących bieganie klasyczne na wrotkach zastępujących jak rozumiem narty biegowe. My też byliśmy pod pewnym względem jedyni w swoim rodzaju, bo tylko my przemieszczaliśmy się hulajnogach. R. z przodu, pędził niczym błyskawica, Mała M. za nim, a ja na szarym końcu pilnując, by dzieci trzymały się odpowiedniego pasa ścieżki. Od czasu do czasu bowiem mijali nas rowerzyści i należało zachować czujność.


 Oboje świetnie dawali sobie radę. Szkoda, że nie mieliśmy jeszcze jednej hulajnogi, bo tata musiał maszerować kilka kilometrów. Tak naprawdę nie byliśmy pewni dokąd zaprowadzi nas ta ścieżka... Byliśmy zaskoczeni nieco i zadowoleni, gdy zobaczyliśmy z oddali przystanek kolejki wąskotorowej i budynek oceanarium. Tym sposobem zatem znów znaleźliśmy się w Niechorzu.


Owa przejażdżka na hulajnogach nieco nas zmęczyła i uszczupliła energetyczne zapasy. Musieliśmy zatem zmodyfikować nasze plany i poszukać miejsca, gdzie można coś pożywnego zjeść. Powędrowaliśmy uliczkami Niechorza, zatrzymując się czasem w sklepikach ciągnących się wzdłuż głównej arterii tego nadmorskiego miasteczka. Udało nam się w jednym z nich zakupić emulsje do opalania ... i bardzo tanio dla filmy z Wojciechem Cejrowskim, które chętnie obejrzymy po wakacyjnych wojażach.


Odwiedziliśmy księgarnię z sieci tanich książek, kino 7D (w celu sprawdzenia repertuaru, piekarnię (gdzie zakupiliśmy pyszny placek drożdżowy z borówkami) aż dotarliśmy do baru z modelami Titanica w oknach. Tu zamówiliśmy każdemu po porcji rozgrzewającego rosołu (bo zrobiło się wietrznie i chłodniej) oraz drugie danie, składające się z kotleta schabowego, ziemniaków i surówki z ogórków kwaszonych. Smacznie i w dość przyzwoitej cenie danie postawiło nas na nogi. Czekała nas jeszcze droga powrotna do Pogorzelicy.. Teraz jednak trasa jakby się skróciła, bo już raz ją pokonaliśmy:-)

Tu mój wtorkowy wpis się urywa, bo ciągle coś się dzieje i tracę rachubę czasu. jak tylko uporządkuję wspomnienia zamieszczę ciąg dalszy relacji. Póki co zapraszam na wtorkowe wspomnienia!!!
Do miłego usłyszenia!!!

Brak komentarzy: