czwartek, 19 czerwca 2014

Mama idzie w gości .... z dziećmi:-)

Środa upłynęła znów w tempie błyskawicznym. Zaraz po szkole zabrałam R. i Małą M. do parku niedaleko szkoły, by tam mogli pobawić się wspólnie z kolegą z klasy naszego pierwszoklasisty. Jakimś cudem, z pomocą Małej M., zatargałam dwie hulajnogi pod szkołę. Pogoda dopisywała i dwie godziny miło spędziliśmy czas. Chłopcy głównie urządzali wyścigi na swych hulajnogach, a nasza pięciolatka znalazła sobie koleżankę-rówieśniczkę i to właśnie z nią bawiła się cały czas na huśtawkach, w piaskownicy itp. Ja zaś wreszcie mogłam zasiąść na parkowej ławeczce i uciąć sobie miłą pogawędkę z jedną z mam z klasy R. Szkoda, że dopiero teraz, w przedostatnim tygodniu nauki, wpadłyśmy na ten genialny pomysł! Koniecznie znów trzeba się spotkać, choćby w wakacje.

Obojgu owa zabawa bardzo się spodobała, a Mała M. tuż po powrocie do domu zasnęła snem kamiennym. Tyleż wrażeń naraz! Zbudziła się dopiero około 19-ej, kiedy wybierałam się na ,,babskie'' spotkanie połączone z grillem u jednej z moich przyjaciółek. Chyba za rzadko planuję jakiekolwiek wyjścia samej, bo moje dzieci odzwyczaiły się od bycia bez mamy... Otóż gdy tylko nasza mała pociecha zbudziła się, zaczęła płakać i upierać się, że chce pójść ze mną. Pomyślałam, że może to i dobry pomysł, bo miała tam także zjawić się córka jednej z koleżanek. Ostatecznie wylądowałam w ogródku z dwójką mych pociech. R. bowiem też zaczął prosić, bym go wzięła ze sobą, bo - jak stwierdził - ,,z tatą zawsze jest nudno.... no i tata tylko spać chce''. Tata bowiem marzył o krótkiej drzemce po pracy, a R. stęskniony za tatą syn nie mógł doczekać się wspólnej z nim zabawy. Już nawet zaproponowałam, żeby oboje dzieci zostało jednak w domu, ale moje pociechy wybrały wieczór z mamą!!!! Wiedziałam, że nie jest to do końca dobry pomysł (skoro mama miała pójść SAMA i odsapnąć nieco), ale zgodziłam się, widząc miny dzieci, zwłaszcza zawiedzionego R.

Na miejscu okazało się, że to było dobre posunięcie:-) Otóż zarówno Mała M. jak i R. dobrze się bawili i, mimo tego, że były tylko pod moją opieką - dały mi także cieszyć się z chwil spędzanych w gronie przyjaciółek. A atrakcji nie brakowało!!! Na stole bowiem ciągle pojawiało się coś smacznego do spróbowania, np. pasta z awokado z czosnkiem (nowość!!! dla nas. Pychotka .... nawet dzieci jadły aż im się uszy trzęsły). Były też potrawy z grilla: szaszłyk z kurczaka, grillowane pieczarki z cukinią, banany pieczone w skórkach, makrela ... Byłam zaskoczona, widząc jak moje pociechy nie wybrzydzały i zjadały to, czym je częstowano. Przebojem wieczoru były dla nich słodko-kwaśne żelki w kształcie misiów trzymających się za łapki:-) Każdy wrócił do domu z małą porcją na deser, a jedną z nich wyprosiła Mała M. pod pretekstem poczęstowania nimi pożyczonego na miejscu pluszowego pingwinka :-) Nie znałam jej z tej strony. Sprytnie to sobie obmyśliła:-)))

W bardzo miłej atmosferze RAZEM wspaniale spędziłam z nimi czas. Byłam zaskoczona tym, jak bardzo im tam dobrze było. Widać, gdzie czują się dobrze - przyjaźni ludzie, ogród, a w nim huśtawka, rozpięty między drzewami hamak i kawałek trawnika, gdzie R. mógł pokopać piłkę, a ja pograć z nim z badmintona. Mała M. zaś najchętniej spędzała czas na huśtawce .... i głaszcząc bądź karmiąc psa ,,olbrzyma'' wabiącego się Hugo. Ów łagodny niczym baranek i dobrze ułożony pies skradł serce moich pociech. OBOJE od wczoraj marzą o takim właśnie czworonogu. Najlepiej świadczy o tym fakt, że dziś tuż po przebudzeniu Mała M. wyszukała wszystkie swe pluszowe psiaki i bawiła się nimi od rana. Nawet jednego z nich chciała nazwać Hugotka, czyli damska wersja imienia Hugo :-)

Nasz ośmiolatek zaś, jeszcze w piżamce, sięgnął po swój portfel i przeliczył swe oszczędności. Potem wpadł do kuchni z zapytaniem, czy za 72 zł (!) da się kupić takiego psa, choćby małego!!! I tak Mała M. i R. zachorowali na SETERA IRLANDZKIEGO... chyba innej rasy w ogóle nie biorą pod uwagę. Ów psiak ujął i mnie za serce ... a dzieci tym bardziej, gdy wpatrując się w zbożowe ciastko w ręce R. kładł swą łapę na udzie naszego ośmiolatka ... Chętnie bawił się z obojgiem ...

Małej M. zapewne szczególnie w pamięć zapadło karmienie Hugo suchą karmą. Nie chciał jeść z miski. Wolał, gdy łapka Małej M. częstowała go psimi łakociami :-) Śmiesznie było także, gdy Mała M. mogła zobaczyć z bliska, jak taki wielki psiak chlipie wodę z miski. Z wrażenia przybiegła do nas, oznajmiając nam donośnie:

,,On NORMALNIE wodę pije!!!!!''

Nasza pięciolatka kilkakrotnie rozbawiła nas wszystkich swymi powiedzonkami ... Najważniejsze, że oboje świetnie potrafili się zachować, będąc w gościnie, z czego bardzo się cieszę.... Widząc, jak dobrze się czują, radowałam się, że BYLI tam ZE MNĄ. Jednak czas płynął nieubłaganie i trzeba było wracać. Na szczęście tata odebrał dzieci o 22.30, a ja mogłam pozostać jeszcze i nadrobić towarzyskie zaległości. Tematów do rozmowy nie brakowało i gdyby nie późna pora to siedziałybyśmy i gadały jeszcze godzinami ... W dobrym nastroju i wyciszona znacznie wróciłam do domu o 1.30. TEGO mi było trzeba!!!!! HURA!!!

2 komentarze:

Small Megi pisze...

zazdroszczę, następnym razem koniecznie będę z Wami :)

mamma5 pisze...

Koniecznie!!!! Brakowało nam Ciebie tam!!! Do miłego zobaczenia ...