niedziela, 5 kwietnia 2015

Wielkanoc świętujemy!!!

Wielkanoc!!! Jakże wyczekiwana przez dzieci, ale wyjątkowo dla nas trudna, bo pierwszy raz spędzana we troje ... Bałam się, czy dam radę; jak z tym faktem poradzą sobie dzieci. Nie jest łatwo, zwłaszcza gdy przed snem od kilku dni pojawia się trudny temat poruszany przez Małą M. i R. Widzę grymas na granicy płaczu u dziewięciolatka i smutną minkę Małej M., która jak najszybciej chce zasnąć, wtulona w swą małpkę-przytulankę. Bogu dzięki za siły ... i choć wczoraj wyjątkowo trudno było mi uspokoić dzieci, mówiąc, że Bóg się o nas zatroszczy i że w tej sprawie nam jedynie modlitwa pozostaje dałam radę... Tyle tylko, że gdy tylko dzieci zmorzył sen puściły emocje i łezkę i mnie przyszło uronić:-( Jednak PAN ZMARTWYCHWSTAŁ i to jest NAJWAŻNIEJSZA SPRAWA!!! Tym, mimo trudności, pragnę się radować i tym dzielić się z mymi dziećmi. Na wczorajszej liturgii usłyszałam znów, że dla Boga nie ma NIC NIEMOŻLIWEGO, więc pora porzucić smutek i PANU ZAUFAĆ!!!

Skromnie, ale świątecznie już...
O tym, że będzie to pierwsza ,,inna'' Wielkanoc wiedziałam od kilku dni. Całe szczęście, że w przedświąteczne przygotowania udało mi się zaangażować moje kochane pociechy.

Będzie co robić:-)
Dzięki temu praca w kuchni szła sprawniej, a i mnie było dużo raźniej.

Mała M. przy pracy:-)
Jak zawsze mogłam liczyć na moich kuchcików:-)

R. też dzielnie walczy z górą ciasta:-)
Byłam pełna podziwu dla ich cierpliwości i wytrwałości, gdy razem najpierw robili wałeczki z drożdżowego ciasta.

Drożdżowe plecionki:-)
Potem zaś robili z nich plecionki niczym z prawdziwej piekarni! Prym wiódł R., ale Mała M. dzielnie go wspierała i też świetnie dawała sobie radę.

Wypiek R. i Małej M.
 Przepis zaczerpnęłam z torebki po mące. Zrobiłam ciasto aż z kilograma, więc dzieci własnymi łapkami zrobiły z niego nie tylko chałki, ale także ślimaczki i bułeczki z żurawiną.

Ślimaczkowy debiut:-)
Do tego R. wymyślił sobie jeszcze chałkę giganta:-)

Dzieło R.!!!
Marzyło nam się także własnej roboty pieczywo, więc z pomocą znów przyszły moje pociechy. W mig blacha zapełniła się malutkimi bułkami pszenno-żytnimi z ziarnami słonecznika.

Mój nocny wypiek:-)
Brakowało nadal ciasta na świąteczny stół, więc około północy zakończyłam pieczenie pleśniaka. Pięknie wyrósł... a i w smaku całkiem całkiem:-)

W gościach:-) pyszności nie brakowało!!!
Wypieki wypiekami, ale radość największa móc się nimi podzielić przy wielkanocnym stole.

Zapachniało Świętami i WIOSNĄ!!!
Bóg się o nas zatroszczył... i dzięki serdeczności naszych Przyjaciół, czyli M. i G., mogłam wraz z dziećmi spędzić pierwszy dzień Wielkanocy u nich. BARDZO dziękujemy za przygarnięcie nas!!!

W gościach spędziliśmy prawie cały dzień. Nasze wspólne świętowanie rozpoczęliśmy około 10-ej od przeczytania fragmentu Pisma św. Zaszczyt ten przypadł naszemu dziewięciolatkowi (cóż za wyróżnienie!!!). Po wspólnej modlitwie i złożeniu sobie życzeń zasiedliśmy do świątecznego stołu. Gospodyni z dziećmi pięknie udekorowała stół kwiatami i świątecznymi ozdobami, a jedzenia na stole było tyle, że jeszcze jedna rodzina zapewne by się przy nas wyżywiła:)

Dzieci jednak nie zjadły dużo. W dodatku czekały na nie jeszcze łakocie ... i inne niespodzianki. Jedną z nich było szukanie czekoladowych jajek na jednym z placów zabaw. Ale była FRAJDA!!! Większość ukryta była na drzewach. Najtrudniejsze do znalezienia było jajko na zjeżdżali, ale jego właścicielka i z tym trudnym zadaniem się uporała. Brawo!!!

Oczywiście, nie mogło zabraknąć Eucharystii. W świątecznych strojach pobiegliśmy do kościoła. W drodze, tradycyjnie już, zapytałam dzieci, w jakiej intencji będą się modlić. Gdy usłyszałam, jakie prośby będą w swych sercach dziś nieść przed ołtarz to aż mnie zatkało... a do oczu napłynęły łzy. R. rzekł:

,,... żeby tata wrócił do nas!!!''. a Mała M. dwukrotnie powtórzyła:

... żeby uspokoiła się ta sytuacja, w której jesteśmy''. 

Chyba nic więcej dodać nie muszę:-(

Po Mszy podszedł do nas proboszcz i zapytał, kiedy R. dołączy do grona ministrantów, bo przydałby się im przy ołtarzu taki blondas:-)

Zaraz zachęciłam R. do wstąpienia  w szeregi Liturgicznej Służby Ołtarza, a co na to nasz dziewięciolatek?

Rzekł:

Mamo, ale ja przecież chcę być KONSTRUKTOREM!!!!

Okazało się potem, że R. był przekonany, że bycie ministrantem jest równoznaczne z wstąpieniem na drogę kapłańską w dorosłym życiu!!!

Po Mszy wróciliśmy do naszych Przyjaciół, którzy poczęstowali nas pysznym rosołem. Głupio mi było zostawać tam dłużej, ale dzieci świetnie się bawiły ... i do domu wróciliśmy dopiero ok. 18.30.

Resztę dnia spędziliśmy w domowych pieleszach, ciesząc się ciszą ... i odnajdując radość w byciu RAZEM. Był czas na wspólne czytanie, zabawę w przedszkole (ostatnio ulubione zajęcie Małej M.), a przed snem krótką biblijną opowieść o Zmartwychwstaniu PANA!!!

Życzę RADOSNEGO ALLELUJA!!! Niech ZMARTWYCHWSTAŁY PAN nas prowadzi i obdarza obficie łaskami!!!

Do miłego usłyszenia!!!






1 komentarz:

Small Megi pisze...

Chrystus Zmartwychwstał!
....
będzie dobrze,.... musi być, bo Chrystus Zmartwychwstał!
pozdrawiam gorąco Pstro z rodziną :)