poniedziałek, 23 grudnia 2013

Zapachniało świętami ....

Święta coraz bliżej i choć nastroje różne (niestety) staram się skupić na tym, co najważniejsze, czyli przygotowaniu serca na Narodziny Pana, ... a dopiero potem na całej reszcie:-) Już dawno chyba tak bardzo nie cieszyłam się na tę Wigilijną Noc, by jak niegdyś pasterze oddać Bożemu Dziecięciu hołd i zaśpiewać kolędy... Może nawet uda mi się R. zabrać na pasterkę?! Zobaczymy ...

Tradycyjnie już Wigilię spędzimy u teściowej... I tak nie wiem, jakim cudem wszystko udało jej się przygotować dla nas, skoro od pewnego czasu ma rękę unieruchomioną w szynie. Myślałam, że zatem po raz pierwszy to ja przygotuję wigilijną wieczerzę. Teściowa jednak stwierdziła, że da radę ... Tym sposobem ja z dziećmi zajęłam się tą przyjemniejszą i łatwiejszą stroną kulinarnych poczynań, czyli pieczeniem ciast i ciasteczek.

Nasze bożonarodzeniowe przysmaki zaczęliśmy piec już w tym tygodniu .... przygotowując najpierw drożdżowe literki (tworzące napis: Boże Narodzenie 2013),


 a potem - również w ramach przygotowań do klasowej Wigilii R. - wymyśliłam, że może nasz siedmiolatek mógłby upiec piernikową kartkę dla Pani wychowawczyni :-) ...


Podczas jego nieobecności w szkole przygotowałam z Małą M. ciasto, które leniwie odpoczywało sobie w lodówce i czekało na małego cukiernika ... Do zabawy w wykrawanie ciasteczek R. nawet nie musiałam namawiać. Od zawsze lubi kulinarne eksperymenty. Pierwszym zawodem-marzeniem był kucharz! Teraz nawet o tym słyszeć nie chce:), ale w kuchni nadal chętnie się bawi :-))



Dałam mu kulę ciasta, wałek ... a całą resztę R. zrobił własnoręcznie. Nawet nie korzystał z szablonu .. Ciął od ręki:-) Po wycięciu ozdobiliśmy choinkę żurawiną, a potem ... FRUUUU i do pieca:-)


Wykrojenie choinki to dla naszego R. zdecydowanie za mało ... Wziął się zatem ostro za wykrawanie pierniczków na święta. Największą popularnością cieszyły się gwiazdki, bo - jak sam stwierdził - są małe i będzie ich można DUŻO wykroić :-))


Z takim pomocnikiem robota paliła się w rękach ... Choinki, gwiazdki, komety ... Do wyboru, do koloru:-)


Większe nieco kształty też się znalazły, a wśród nich nawet św. Mikołaj i aniołek:-)




Najważniejszym jednak wypiekiem była choinka na kartkę ... Kartka może nie jest arcydziełem sztuki, ale zrobiona od serca ... i właściwie samodzielnie. Ja jedynie przyszyłam choinkę do kartki, a potem zakleiłam wystające nici kolorowymi kartkami. Takich życzeń to Pani wychowawczyni jeszcze chyba nie dostała:-)))

Korzystając z okazji z całej reszty ciasta powykrawaliśmy pierniki o przeróżnych kształtach. R. był w swoim żywiole!!!! Poczuł się jak prawdziwy mistrz cukiernik ... i wałkował aż się nogi stołu pod stolnicą uginały:-))) Tak się napracował, że mamy aż dwie puszki jego pierniczków. Czekają jeszcze na lukrowanie ... Może jutro, w wigilijne przedpołudnie, uda się je nam ozdobić?



Dziś z drobną pomocą moich kochanych pociech kontynuowałam pieczenie, by jutro na Wigilii nie zjawić się z pustymi rękoma:-) Zarówno Mała M. jak i R. od dłuższego czasu marzą o muffinkach. Rano zatem przytargałam niezbędne składniki, a potem wzięłam się do roboty. Mała M. znów miała okazję, by zdobyć kolejne umiejętności prawdziwej kucharki:-).


R. zaś zajął się krojeniem tabliczki czekolady na małe kawałki. Ale była zabawa!


Ogromną frajdę sprawiało naszej czterolatce obserwowanie, jak wkładałam ciasto do silikonowych i papierowych papilotek. Sama chciała to robić, ale czas mnie gonił, no i obawiałam się, że możemy za bardzo przy tej okazji nabrudzić.


 Sprawdziła się jednak doskonale w roli ,,strażnika'' czekoladowych babeczek. Siedziała na małym krzesełku przed drzwiami piekarnika i sprawdzała, czy misiom (część muffinek wlałam do formy z otworami w kształcie misiów) już rosną brzuszki:-)))



Pod tak czujnym okiem wszystkie muffinki wypiekły się znakomicie!!!! Oczywiście po tak ciężkiej pracy i wspaniale wykonanym zadaniu Mała M. ( i pozostali domownicy) została nagrodzona pysznym misiem z kawałkami czekolady w środku. Tak wszystkim posmakowały, że gdyby nie późna pora i świadomość, że to przecież świąteczny wypiek ... wszystkie misie by w mig zostały pożarte:-) Z przepisu wynika, że ma ich być 12, a my mamy mniejsze porcje (zupełnie wystarczające) w ilości 31 sztuk!!! To się teściowa jutro zdziwi, jak się zjawimy z tyloma łakociami...


To jednak jeszcze nie koniec wypieków ... Po południu, korzystając z zasobów internetu, zagniotłam ciasto na makowiec na drożdżowo-kruchym spodzie. Miała wyjść jakaś makowa rolada:-). Jednak moje ciasto nie bardzo chciało dać się wałkować. Sama zatem rozgniotłam je na blasze, wysmarowałam masą makową, a resztą ciasta udekorowałam od góry ... Wygląda apetycznie, a jak smakuje - przekonamy się jutro!!!

Cieszę się zatem, że mimo wszystko :-) udało mi się coś świątecznego upichcić, by mieć choć niewielki udział w Wigilijnej wieczerzy!!!! Do miłego usłyszenia!!!

P.S. Ów odkrojony róg makowca to, przyznaję, moja sprawka!!!! Smakuje ... Mniammm:-)



Brak komentarzy: