piątek, 6 grudnia 2013

O wietrze za oknem i św. Mikołaju :-)

Oj!!! Czwartkowa noc do spokojnych nie należała. Już dawno nie pamiętam takiego wycia wiatru i jego silnych powiewów słyszalnych przy szczelnie zamkniętych oknach. Dobrze, że dzieci zasnęły, zanim orkan Xawery zaczął szaleć na dobre. Rano z nieco większym spokojem patrzyło się na wyginające się na wszystkie strony gałęzie. Widok za oknem zmieniał się jednak niczym w kalejdoskopie; raz było jasno i słonecznie,

Wieje i wieje ...
a za chwil kilka wiatr potrafił przygnać grube warstwy chmur, a potem pędził je, dmuchając co sił w płucach :-))))

Wieje i coś przestać nie może:-)
Niemniej jednak zarówno Mała M. jak i R. ciekawi byli, czemuż to zawdzięczają to wielkie ,,wianie''. Żywioł to żywioł - nieszczęście wielkie dla wielu, ale pomyślałam, że skoro dzieci pytają to ich ciekawość zaspokoić trzeba.

Z nosami przy szybie wypatrzyliśmy SROKĘ, która kilkakrotnie próbowała wzbić się do lotu!!!
Zaraz też, podpierając się materiałem filmowym i materiałami reporterskimi, przedstawiłam dzieciom ,,owego Xawerego'' niosącego spustoszenie w wielu częściach Europy, a zwłaszcza w naszym kraju. Nie chciałam niepotrzebnie wzbudzać w nich lęku. Ograniczyłam się do jedynie do kilku obrazów, koncentrując się raczej na tym, skąd wziął się na Polską ów ,,wiatr-mocarz'' i jak się zachowywać, gdy taki ,,pogodowy intruz'' hula za oknem. Mam nadzieję, że ów edukacyjny wymiar owego żywiołu im zupełnie wystarczy. R. jednak był ciekawy, co jeszcze zbroił ów Xawery. Ja jednak nie dałam się namówić na dalsze oglądanie fotek, idąc raczej za głosem zdrowego rozsądku nie tylko swoim, ale i naszej rezolutnej czterolatki, która po obejrzeniu kilku zdjęć obrazujących zniszczenia, rzekła:

Lepiej tego nie oglądajmy, Mamo! 

Nie ukrywam, że swym stwierdzeniem zdumiała mnie bardzo ... Taka mała, a takie mądre rzeczy mówi:-)))

Widząc, co dzieje się za oknem czułam lekki niepokój, zwłaszcza, że właśnie dziś z delegacji wrócić miała ma druga połówka :-) Przed dziećmi jednak nie dawałam tego po sobie poznać ... Niewiele pomóc mogę, no poza modlitwą i to właśnie uczyniłam z moimi dziećmi widząc, że i wieczór zapowiada się nadzwyczaj wietrzny.

Św. Mikołaj do nas idzie !!! (ta broda i czapka - REWELACJA)
Pomysł właściwie zrodził się sam, gdy z racji tego, że dziś mikołajki, zaproponowałam moim pociechom krótką opowieść o świętym Mikołaju. Nie tym krasnalu w czapce, ale czczonym zarówno w kościele katolickim jak i prawosławnym, biskupie z Miry w dzisiejszej Turcji. Właściwie co roku właśnie 6 grudnia (rocznica śmierci owego świętego) opowiadam o nim moim pociechom. Dziś sięgnęłam po książkę, z pomocą której w każdy dzień tegorocznego adwentu przygotowuję R. i Małą M. do Świąt Bożego Narodzenia.

Tu właśnie znalazłam opowieść o życiu św. Mikołaja - biskupa, a w niej dwa fakty z jego hagiografii, które od ubiegłego roku dawno uciekły z mej pamięci. Pierwszy z nich zapewne zapadnie w serce Małej M., bo było o posagu i pięknych pannach (!), zaś drugi z nich - w sam raz dla R. - bo o cudem uratowanych od śmierci rybakach przebywających na morzu podczas straszliwej burzy.

Św. MIKOŁAJ - ilustracja w sam raz na dziś :-)))*
Gdy tylko zobaczyłam ilustrację, pomyślałam, że to może nie bez powodu dziś właśnie go wspominamy, gdy na Bałtyku sztorm (8 w sięgającej aż do 12-ki skali Beauforta). Zaraz też na myśl przyszedł nasz ,,tatuś'', który w takich warunkach - zdany na łaskę i niełaskę PKP - będzie musiał cało i zdrowo wrócić do domu.

Stęskniony R. i dla Taty niespodziankę przygotował (ortograficznego ,,byka'' poprawimy jutro!)
Dzieci zaraz same coś o powrocie taty do domu wspomniały, więc zaproponowałam modlitwę o wstawiennictwo św. Mikołaja za: moją drugą połówkę będącą w drodze w ciężkich warunkach, za wszystkich podróżujących, za tych, którzy już zostali dotknięci przez ów żywioł i za wszystkich, którzy - nie bacząc na własne bezpieczeństwo - spieszą z pomocą innym. Mała M. i R. chętnie przystali na ową propozycję i nawet swoich Aniołów Stróżów na pomoc wzywali :-)))

Wiatr za oknem to i św. Mikołaj PARASOL w dłoni ma, ale po co ta FAJKA w ustach? :-)
I tak, zupełnie spontanicznie, połączyliśmy edukację meteorologiczną z duchową strawą :-)) Cieszę się, że dzieci z taką łatwością przyjmują prawdy wiary i o skuteczności nawet takiej krótkiej wspólnej modlitwy nie trzeba ich przekonywać. Widziałam, że ta modlitwa z myślą o strażakach pędzących gdzieś na pomoc (sygnał syreny za oknem zawył niebawem!), też im sprawiła radość i wydawała się czymś zupełnie naturalnym ...

A skoro już o modlitwie mowa to niezłą lekcję dała mi dziś sama Mała M., która widząc rano moje zdenerwowanie z powodu nieposłuszeństwa jej starszego brata, rzekła mi:

Pomódl się do Pana Boga!!! BĘDZIE CI LEPIEJ!!! :-)

Byłam pod wrażeniem ... I od dzieci, co to niby niczym ryby głosu nie mają, dorośli wiele nauczyć się mogą!!!! :-); nie tylko na temat orkanu, ale i o skuteczności modlitwy oraz o życiu św. biskupa z Miry. Gdybym dziś z myślą o moich pociechach nie sięgnęła po żywot św. Mikołaja to nie dowiedziałabym się, że jest on patronem marynarzy, żeglarzy, flisaków, rybaków, cukierników, piekarzy, jeńców, studentów, uczonych, panien szukających kandydatów na męża (ów fakt kiedyś może i Małej M. się przydać może!!!), wytwórców guzików (!!!!) oraz gorzelników i piwowarów (to akurat mało mnie interesuje, bo w trunkach od zawsze nie gustuję:-))).

I tak dzięki ciekawości świata moich pociech i własnej poznałam bliżej sylwetkę św. Mikołaja,  który - jak sama się dziś przekonałam - może być patronem dla wielu!!!!

Jutro więcej o samych niespodziankach, które dziś rozradowały serca Małej M. i R. Do miłego usłyszenia!!!

*,,Święta w moim domu. Boże Narodzenie'', Beata Kołodziej, Ewa Stadtmuller, Edycja Świętego Pawła, Częstochowa, 2002, ilustracje tamże na str. 30-31 autorstwa Elżbiety Jarząbek.


Brak komentarzy: