niedziela, 8 grudnia 2013

Św. Mikołaj prezenty niesie ...:-)

Na szósty dzień grudnia czekają dzieci w wielu krajach Europy. Nie inaczej było z moimi pociechami. R. jakoś spokojnie nasłuchiwał nadejścia św. Mikołaja. Mała M. zaś czekała ,,za dwoje'', bo od samego rana śpiewała głośno, składającą się z aż(!) dwóch wersów, piosenkę, zaczynającą się od:

Mikołajku, Mikołajku, pokaż się :-) 

Sama wymyśliła melodię i słowa na potrzebę chwili. Ciężko jej było czekać. Na szczęście, mimo powtarzanego często pytania: ,,Kiedy przyjdzie ten święty Mikołaj?'', co chwilę znajdowała sobie jakieś inne zajęcie. Wszystko po to, by czas oczekiwania szybciej jej zleciał.

Mała M. w akcji animuje swe maskotki :-)
Układała klocki, przeglądała książeczki, nawet teatrzyk sobie zrobiła z myszką w roli głównej ...

Będzie mikołajkowy BAL!!!
Z czasem jednak zdała sobie sprawę z wyjątkowości tego dnia, bo sięgnęła po worek z różnymi skrawkami materiałów i zaczęła w nie stroić swoje maskotki. To dopiero była zabawa! Chwilę wcześniej w łazience znalazła swój pierwszy mikołajkowy prezent - Myszkę Minnie w przepięknej balowej sukni i wystrzałowych butach. Wiedziałam, że się Małej M. spodoba, zwłaszcza jej buty :-)

I słoneczko ubrać trzeba...
Teraz to już nasza czterolatka tylko stroiła te swoje pluszaki i inne przytulanki ... i stroiła.

Clifford w koronkowym nakryciu głowy też się załapał:-))
R. jednak coś od rana psocił za dużo i musiał nieco bardziej uzbroić się w cierpliwość. Ponadto sama potrzebowałam wolnej chwili na przygotowanie niespodzianek, a przy dwójce aktywnych pociech ciężko o święty spokój na kilka minut. Wiedziałam, że będę musiała nieco pogłówkować, zwłaszcza nad prezentem dla czterolatki, bo z powodu choroby dzieci i blisko dwutygodniowej nieobecności mej drugiej połówki, nie miałam okazji na samotne mikołajkowe ,,łowy''. Miałam nadzieję, że ,,coś'' i dla Małej M. się znajdzie w szafie z książkowymi zapasami:-) kupowanymi czasem tak ,,na wszelką okazję''. Wiedziałam jednak, że żadnej gry czy zabawki tam nie znajdę, więc musiałam przygotować grunt pod przyjęcie z radością darów od św. Mikołaja ... :-)

Specjalnie dla św. Mikołaja (!) od Małej M.*
Samo obdarowanie również odwlekałam nieco z dwóch innych powodów; po pierwsze - widziałam, jak bardzo Mała M. jest niecierpliwa i oczekuje wielkiego prezentu (!); a po drugie - chciałam najpierw przedstawić dzieciom sylwetkę prawdziwego św. Mikołaja, biskupa z Mirry i zachęcić moje pociechy do tego, by nauczyły się, że ów dzień jest także okazją, by kogoś czymś obdarować, czymś się z kimś podzielić, pomóc w domowych obowiązkach, obdarować dobrym słowem, itp. Myślę, że to bardzo istotne w czasach, gdy wielu dzieciom raczej niczego nie brakuje, a pokoje dziecięce przypominają hurtownie zabawek.

Coś dla MAMY!! od Małej M. na pociechę:-)
Jak się za chwilę przekonałam, słowa te trafiły na podatny grunt :-), bo tego dnia Mała M. zasypywała mnie rysunkami sporządzonymi specjalnie dla mnie, a gdy wieczorem zobaczyła, że jakoś ten św. Mikołaj dla mamy nic nie przyniósł, zaniepokojona rzekła:

A Tobie, Mamo, nic nie przyniósł!

Wytłumaczyłam jej, że tego dnia prezenty dostają dzieci i że ja też już dziś zostałam obdarowana, no bo Mała M. dała mi kilka swoich obrazków, a R., po ,,porannych manewrach'' poprawił swe zachowanie i dotrzymał obietnicy, że już do końca dnia postara się być grzeczny :-)))

R. też narysował dla mnie scenkę ze słuchowiska o Komecie nad Doliną Muminków!
Nie chciałam jednak za długo trzymać ich w niepewności ... Widząc poprawę zachowania R. i chcąc go zmobilizować do tego, że warto grzecznym być :-) wykorzystałam moment po obiedzie, gdy dzieci zajęte były pałaszowaniem deseru ...

Coś dobrego tez być musi:-)))
 Ja w tym czasie pośpiesznie przygotowałam dla nich podarunki. Jeden z nich umieściłam na poduszce Małej M., a drugi - pod poduszką R. ... Nikogo moje chwilowe zniknięcie nie zdziwiło. Dzieci jednak co jakiś czas pytały, czy coś słyszałam za oknem albo w łazience (no bo przecież, jak głoszą kreskówki, św. Mikołaj przez komin się wpycha:))) Zaciekawione jakimś odgłosem w korytarzu postanowiły pójść poszukać swoich mikołajkowych prezentów.

COŚ dla Małej M. **
Najpierw, z latarką w dłoni, zlustrowały korytarz, potem pokój R., zaś na końcu wbiegły do sypialni. Mała M. wydała okrzyk radości, widząc niespodziankę leżącą na jej materacu. R. miał minę nietęgą, ale nie tracił ducha...
,,A jednak i do mnie przyszedł'' - pomyślał (chyba) R.
Zachęcałam, żeby poszukał dobrze, bo zapewne i o nim św. Mikołaj nie zapomniał. Ucieszył się ogromnie i zapewne odetchnął, gdy zobaczył swój prezent. Sprytny ten ,,jowialny jegomość'', bo nawet wiedział, która poduszka jest czyja... :-) Wiedział także, czym można obojgu sprawić radość.

BAZGROŁKI to jest to!!! ***

R. , wielki miłośnik wszelkich prac plastycznych, został ,,szczęśliwym posiadaczem'' trzech książek, w tym dwóch o rysowaniu. Największą radość sprawiła mu ta zatytułowana ,,100 bazgrołków dla chłopców'' pełna różnych kreatywnych pomysłów .... z naklejkami i szablonami. Same naklejki tak mu się spodobały, że zapragnął napisać własną książeczkę, a potem zilustrować ją nimi. Już zaczął ... Sama jestem ciekawa, jak mu to wyjdzie. Przeczytałam początek opowiadania i sama byłam mile zaskoczona sporadycznymi błędami w pisowni...


Mała M. też została obdarowana trzema książeczkami ... Przeglądała je po kolei i komentowała, że są ,,FAJOWE''!!! :-) Zaraz też usiadła ze mną przy stoliku i uzupełniała mikołajkowego ,,Czerwonego Kapturka'' dołączonymi  do książki naklejkami. Ucieszyłam się, że prezenty trafione!!! HURA!

Prezentem od św. Mikołaja był także stojący w drzwiach po północy tatuś, który mimo zawirowań pogodowych cały i zdrów dotarł do domu :-)))

Tym optymistycznym akcentem kończę (po)mikołajkową relację!!!!

**,,Klasyczne bajki z naklejkami. Czerwony Kapturek'', Book House, Warszawa, 2008
***,,100 bazgrołków dla chłopców'', Firma Księgarska Olesiejuk, 2012

Brak komentarzy: