wtorek, 25 września 2012

Łódki z kory, barka na Odrze i kiełbie na dłoni

25 września

Łódki z kory, barka na Odrze i kiełbie na dłoni

Od kiedy zaczął się wrzesień, ubolewam nad tym, że czas płynie zdecydowanie za szybko. Obowiązki domowe, zakupy, drobne porządki zajmują większość czasu i zdarza się, że zabraknie go na wspólne artystyczne działania, jak choćby na dzisiejsze robienie żołędziowych ludków ... ale co się odwlecze:-). Może już jutro się uda.

Na szczęście starczyło nam czasu na spokojny powrót ze szkoły: odwiedzenie księgarni i pooglądanie sklepowych wystaw (obowiązkowy przystanek przy sklepie zabawkowym, gdzie R. i M. wskazują każdorazowo na jakieś zabawki w oknie i zaczynają pytanie od : MAMO, A JAK KIEDYŚ BĘDZIESZ miała dużo pieniążków to KUPISZ MI ...? i tu mały paluszek wskazuje upatrzoną zabawkę!!!:-)) i oczywiście zebranie pełnych garści żołędzi.

Skoro nic wielkiego się nie działo:-) podzielimy się dziś naszą wycieczką w poszukiwanie jesieni, którą odbyliśmy tydzień temu. Szukaliśmy łagodnego dojścia do rzeki, aby dzieci z brzegu mogły oddać się swej ULUBIONEJ czynności - wrzucaniu doń kamyczków. Po minięciu kilku miejsc ,,okupowanych'' przez wędkarzy i przebrnięciu przez gąszcz wysokich traw znaleźliśmy urokliwe miejsce:




M. i R. najszczęśliwsi, bo kamyczki były, a do tego kawałki kory i patyki! No i zaraz przypomniała mi się z czasów mej młodości :-) kolonijna piosenka: ,,Kiedyś, gdy byłeś mały ŁÓDKI Z KORY strugałeś''. I, nucąc  ją sobie pod nosem i wracając myślami do tych czasów beztroski pokazałam dzieciom, jak robi się takie łódki... Zabawa była na 102!

R. lubi takie wyzwania: kora, kawałek kamienia, patyk ... Jak tu wydrążyć otwór na maszt?! - głowił się mój 6-latek, ale dał radę. Potem jeszcze dodał listek jako żagiel i śpiewając wspólnie refren ,, Zgubionych marzeń'' puszczaliśmy nasze łódki i śledziliśmy, jak płyną po Odrze...






Ale to jeszcze nie koniec atrakcji .... na horyzoncie pojawiła się BARKA-pchacz!!! Mogliśmy śledzić, jak płynie ... jaką wytwarza falę, podziwiać jej wielkość no i oczywiście pomachać panu kapitanowi:-).



Jakby jeszcze było mało wrażeń, nagle na naszym ,,odludziu'' znalazł się znajomy w ręce dzierżąc wiaderko z żywą przynętą.. małe rybki o nazwie KIEŁB. To dopiero była ATRAKCJA DNIA. M. nie bardzo wiedząc, jak poprawnie, a jednocześnie grzecznie zwrócić się do wędkarza CO CHWILĘ prosiła go o zgodę na włożenie rączki do wiaderka i wzięcie małej ryby do ręki, mówiąc: Proszę PANU, czy mogę jeszcze raz POGŁASKAĆ RYBKĘ?! Pan wędkarz każdorazowo wybuchał gromkim śmiechem ... no i nie mógł odmówić takiej grzecznej małej damie.

Tyle na dziś ... Pozdrawiamy!

Brak komentarzy: