wtorek, 2 grudnia 2014

Wrocław odwiedzamy i z plasteliną do domu wracamy:-)))

W ubiegłym tygodniu, łącząc przyjemne z pożytecznym, zaraz po lekcjach wybrałam się z R. do Wrocławia. Uwielbiam takie wycieczki. Szkoda tylko, że zimno już na dworze i taka włóczęga nieco traci na uroku, ale i tak cieszyłam się bardzo z tego, że mogłam wraz z naszym ośmiolatkiem powędrować sobie po uliczkach stolicy Dolnego Śląska.

Do wizyty u lekarza mieliśmy ze dwie godziny, więc prosto z PKP udaliśmy się w stronę rynku na obiad. Porcja ryby i frytek ... i mogliśmy ruszyć przed siebie. Na dłużej zatrzymaliśmy się przy Świątecznym Kiermaszu za Przejściem Świdnickim. Podziwialiśmy kreatywność wystawców i wytwory rzemieślników. Najbardziej podobały mi się zimowe czapki - każda inna, każda oryginalna ... i zabawna. R. przyglądał się uważnie bombkom, bo niektóre były pokaźnym rozmiarów i zachwycały swą barwą i oryginalnym kształtem. Były także stoiska z pachnącym pieczywem, miodami i iście świątecznymi produktami. Zapachniało Bożym Narodzeniem!!!

Plastelinowe cudeńka rączkami R. ulepione:-)

Stąd jednak udaliśmy się dalej do miejsc, które zazwyczaj odwiedzamy będąc we Wrocku:-) Mowa, rzecz jasna, o księgarniach, gdzie po niższych cenach można zakupić książki. Muszę wówczas bardzo się pilnować, bo półki uginają się pod ciężarem książek, a i w domu już ciężko o miejsce na kolejne lekturki. Skusiłam się jednak na dwie książki dla ducha.

Ale była ZABAWA dzięki tej książce!!!
Dla Małej M. zaś i dla R. zakupiłam okazyjnie kilka płyt z bajkami - słuchowiskami (za 3 zł sztuka!!!) oraz książeczki: jedną z rebusami (dla R.) i jedną o zabawach z plasteliną. Choć chciałoby się kupić to i owo zdrowy rozsądek górą niestety być musi:-)))

Mała M. też świetnie lepiła swoimi małymi łapkami:-)))
Jednak po powrocie do domu oboje opanowało prawdziwe plastelinowe szaleństwo. Mała M. i R. wzięli się za lepienie rozmaitych zwierzątek, postaci itp. zgodnie z instrukcją w książce*. Nawet się spodziewałam, że owa książka aż tak bardzo przypadnie do gustu Małej M. i R.

Lew naszego R.
Po rajdzie po wrocławskich księgarniach pognaliśmy do szpitala na wizytę u lekarza. Wieści - pomyślne, bo wreszcie po dwóch latach możemy zaprzestać stosowania leków. Teraz trzymajmy kciuki (i módlmy się), by choroba już nigdy nie wróciła. Ze szpitala odebrał nas tata.

Mimo późnej pory zatrzymaliśmy się, by coś zjeść i dopiero po 19-ej wróciliśmy do domu.

Butki na obcasie ... prawdziwe szaleństwo dla Małej M. :-)
Mała M. zaś całe popołudnie i wieczór spędziła u swej przyjaciółki ze szkolnej ławy. Wróciła szczęśliwa, że mogła aż tyle czasu się gościć:) Znów przywiozła jakieś upominki, a wśród nich hit nad hitami - klapki na wysokim obcasie. Chyba nic więcej dodawać nie muszę!!!!

Do miłego usłyszenia!!!

*,,Lepimy z plasteliny'', Wydawnictwo REA, 2013.

Brak komentarzy: