piątek, 12 grudnia 2014

Niedzielna jazda bez trzymanki :-) cz.3 (ostatnia)

Po zwiedzeniu Muzeum Techniki udaliśmy się w okolice Dworca Centralnego (nie wiedziałam, że to tak blisko Pałacu Kultury i Nauki),


a dokładniej do centrum Złote Tarasy, które z racji częstych delegacji mej drugiej połowy są mu dobrze znane:-) Dzieci były zachwycone architekturą tego miejsca, zwłaszcza bardzo ciekawym dachem.


R. wyrażał swój podziw robiąc fotografie samego obiektu z zewnątrz wraz z choinkami i świątecznymi dekoracjami. Po drodze także uwiecznił inne, osnute mgłą, stołeczne budowle. W środku zaskoczył nas tłum ludzi w każdym z miejsc oferujących coś do zjedzenia.


Jedynie we włoskim kąciku ,,Italian Corner & Cafe'' ludzi było nieco mniej, więc usiedliśmy przy jedynym chyba wolnym stoliku. Dzieci zadowoliły się porcją pysznej sałatki z grzankami, zaś dla nas tatuś zamówił po grzance ze szpinakiem i pomidorem.


Porcja jednak nie należała do dużych, stąd dopchaliśmy się jeszcze frytkami i ,,zawijańcem'' z kurczaka. No, teraz gotowi byliśmy do dalszego wędrowania po Warszawie.


Zastanawialiśmy się nad powrotem, bo czekały nas 4 godziny jazdy, ale być w Warszawie i nie zobaczyć Zamku Królewskiego??? Ze Złotych Tarasów zrobiliśmy jeszcze kilka fotek stolicy wieczorową porą i ... ruszyliśmy dalej przed siebie.


Mgła zelżała nieco, ale było już dość ciemno, więc i fotki nie wyszły najlepsze. Grunt, że jest pamiątka ... i jakieś wyobrażenie o Warszawie nocą w głowach nam zostanie.


Jeszcze kilka ujęć ,,krzywego'' biurowca, który ciekawie prezentował się o tej porze dnia.


Ciekawie wyglądały także okoliczne podświetlone budynki ... Czas jednak płynął nieubłaganie i trzeba było ruszać w dalszą drogę.


Wskoczyliśmy zatem do naszego wozu i udaliśmy się w kierunku Starego Miasta. Tu jednak zaparkowanie samochodu graniczyło z cudem. Wszędzie sznury aut, a parkingi pełne. Dopiero po 60 (!) minutach krążenia udało nam się zaparkować na tyle blisko, by piechotą dojść w okolice Kolumny Zygmunta. Mała M. ową godzinę wykorzystała na drzemkę. Teraz zatem razem z nami udała się na zwiedzanie stolicy.


Szliśmy spacerkiem mijając m.in. Teatr Narodowy i inne znane nam jedynie z TV bądź pracy budowle. Gdy doszliśmy do Zamku Królewskiego uderzyły nas spacerujące tu tłumy.


Ciasno miejscami było, zwłaszcza gdy podeszliśmy pod Barbakan, gdzie odbywał się Świąteczny Jarmark. Tłumy, tłumy i jeszcze raz tłumy. Powędrowaliśmy jednak sobie tu chwilę, by pokazać dzieciom różne świąteczne artykuły, zwłaszcza rzemieślnicze.



  W pewnym momencie Mała M. rzekła:

Tato, a ja jeszcze nie mam żadnej pamiątki!!!




 I tak za chwilę nasza pięciolatka i nasz ośmiolatek zostali właścicielami drobnych pamiątek z Warszawy rodem:-) Mała M. wybrała sobie śliczny dzwoneczek (zawieszkę na choinkę:-)), a R. - figurkę jeżyka z gruszką na plecach.

Miło nam się wędrowało... Dzieciom podobały się wyświetlane na murach Zamku Królewskiego ozdobne świąteczne dekoracje, no i sam Zygmunt na swej kolumnie. Jednak na dłuższe zwiedzanie nie było już czasu. Zatrzymaliśmy się jeszcze w zapchanej po brzegi kawiarni na pysznej kawie latte i czekoladzie (dla dzieci). A potem już pobłądziliśmy nieco szukając wozu ... i dopiero ok.19.30 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Mała M. i R. większość drogi pokonali śpiąc słodko... W swoich łóżeczkach wylądowali dopiero przed pierwszą nad ranem. To był DZIEŃ!!!

Do miłego usłyszenia!!!

Brak komentarzy: