sobota, 13 grudnia 2014

Sobota w domu, czyli wielkie malowanie:-)

Jak to dobrze, że sobota jest dla nas wolnym od szkoły i pracy dniem. Choć budzę się zazwyczaj wcześnie (prawie punktualnie z nastawianym w robocze dni budzikiem) to włączam rekolekcje albo słucham czegoś na dobre rozpoczęcie dnia. Dziś rozpoczęłam od wczorajszego odcinka ,,Plastra miodu'' (rewelacyjnych rekolekcji o. Adama Szustaka. POLECAM!!!), a potem dołączył do mnie nasz ośmiolatek i zamieniłam słuchanie w czytanie.

Zgodnie z jego życzeniem przeczytałam mu książkę, którą znał z wieczornej lektury z dnia poprzedniego i której chciał ponownie wysłuchać. No tak... Ilustracje i tekst Pawła Pawlaka; to nazwisko chyba znane jest wszystkim miłośnikom książek dla dzieci:-) Jak miło było siedzieć sobie z R. pod ciepłym kocykiem, cieszyć się ciszą poranka ... i przyglądać się bajkowym ilustracjom. Około 9-ej (dopiero!) dołączyła do nas Mała M. Szybciutko wskoczyła w ubranka i zajęła się sobą. Ja zaś w tym czasie przyrządziłam smaczne śniadanko dla mych pociech:-)

W pokoju R. już od dziś widać, że Święta idą!!!
Mała M. wzięła się za malowanie, a R. zaczął malować świąteczne dekoracje, które zamierzał powiesić w oknie swego pokoju. Jak zaczął to nie mógł skończyć... W mig gotowa była papierowa choinka i prezenty, a wieczorem powstały kolejne cacka:-)

Aniołek do R. dla mamy!!!
Mimo, że w domu to czas płynął jakoś szybko i nim się spostrzegłam była już 11.30 i popędziłam zaprowadzić naszego ośmiolatka na zajęcia plastyczne. Wczoraj nie mógł pójść ze względu na odbywający się w szkole świąteczny kiermasz. Dziś zatem nadrabiał zaległości. Ostatnio malował gipsowe aniołki, a dziś kolorował stajenkę, 


malował martwą naturę ...


i kolorował portret tygrysa:-).


Jednak od samego rana marzyło mu się malowanie temperami, prezentem od Chrzestnych Małej M., którzy już dawno nam je sprezentowali... ale jakoś farby musiały dojrzeć:-)


Dziś zatem po powrocie z plastyki i zjedzeniu obiadu, zasiadłam z dziećmi przy kuchennym stole i zaproponowałam wielkie malowanie. Tematyka - dowolna, ale jakoś wszystkich zainspirowała przedświąteczna atmosfera... i przez 1,5 h malowaliśmy na całego:-) 

Mała M. już choinkę na kartce kreśli:-)

Najbardziej rezolutna była Mała M. Usiadła z ołówkiem w ręku, w mig naszkicowała obrys choinki ...


i wzięła się za malowanie. Szło jej to sprawnie ... i nader szybko.

Cóż, że choinka zżółkła nieco, ale jaka frajda z mieszania barw!!!
R. pracował wolniej, bo i temat trudny wybrał. Chciał namalować pejzaż świąteczny. Zaczął od naszkicowania budynków, 

R. w swoim żywiole...
ale zniechęcił się i... namalował choinki w stylu mamy:-)


No tak... Ubolewam, że Opatrzność poskąpiła mi plastycznego talentu, bo dzieci nie mają się na kim wzorować, a lubią - jak widzę - namalować coś co dorosły wymyśli. Cóż... Najważniejsze jednak, że RAZEM malowaliśmy, a nie muszą to być od razu dzieła sztuki:-)

Choinki mamy na śnieżnym pagórku:-)
Mała M. też zaraz chciała podobny obrazek stworzyć. Tym sposobem na naszej domowej wystawie można od dziś podziwiać trzy choinkowe pejzaże:-)


UWIELBIAM takie wspólnie spędzone chwile... jak choćby dziś nad kartką papieru czy nad książką...


Malowanie wciągnęło nas tak bardzo, że namalowaliśmy jeszcze inne prace. Mała M. wzorując się na mojej świątecznej pocztówce namalowała własną, równie udaną...


A skoro już o świątecznych kartkach mowa to tydzień temu na plastyce R. taką choinkę narysował, a raczej chyba pokolorował gotowy wzór. Jednak dobór kolorów i tak jak zawsze - wykonanie, a zwłaszcza dobór kolorów - pierwsza klasa!!!


Takie wspólne malowanie, czy czytanie to dla mnie NAJCENNIEJSZE chwile...Cieszę się zatem bardzo, że po ostatniej wizycie R. u alergologa, odwiedziliśmy bibliotekę i... znów mamy co czytać. Widzę, że po każdym odnowieniu księgozbioru, znacznie więcej czytamy. Starałam się tym razem wybrać także kilka tytułów mniej obszernych, ale ciekawych ze względu na ilustratora czy intrygujący tytuł. Tym sposobem w ciągu 4 dni przeczytaliśmy 10 nowych książeczek, co jak na średnią krajową nie wypada chyba najgorzej.


Dziś zatem dzień mogę zaliczyć do bardzo udanych, bo starczyło nam czasu i na wspólne czytanie i na rysowanie.

Tym optymistycznym akcentem kończę mój sobotni wpis...:-)



Brak komentarzy: