poniedziałek, 15 grudnia 2014

Niedziela... w różnych barwach:-)

Niedziela znów upłynęła zdecydowanie za szybko i ciut zbyt momentami nerwowo, a to z tego względu, że nasz ośmiolatek ma stale głowę pełną pomysłów i wszelkie obowiązki (nawet takie jak przyjście na śniadanie, oddanie talerza do zlewu czy wybranie się na czas do kościoła) przyjmuje jako ciężar ponad miarę:-) Ciężko mi wówczas dojść z nim do ładu... Podobnie było i wczoraj.

Kula ziemska, która wybuchła przed 40 laty - taki tytuł podała Mała M., autorka pracy!!!
Zaraz po wyjściu z łóżka zamienił podłogę swego pokoju w wielki malarski plener i ... malował w najlepsze. Potem do swej zabawy wciągnął swą siostrę. SUPER! Tyle tylko, że gdyby najpierw się przebrał z piżamy, a na panele położył kawałek ceraty ... uniknąłby wielkiego bałaganu i oszczędził sobie i mnie pracy:-) Wziął sobie chyba za zadanie zapełnienie barwnymi plamami całej kartki, bo nakładał kolorowe ciapki kropka w kropkę ... mówiąc, że to Ziemia. Mała M. zaraz też podłapała pomysł i za moment usłyszałam, że

To kula ziemska, która wybuchła przed czterdziestu laty!!!!

Ale wymyśliła:-)

Jakimś cudem udało mi się namówić ich do rozłożenia na podłodze ceraty i umieszczenia tam farb. UFF!!! Nareszcie... teraz już byłam spokojniejsza i cieszyłam się, że jednak zechcieli posłuchać swej mamy.

A to DZIEŁO R. zatytułowane ZIEMIA (wisi na ścianie w pokoju autora):-)
Malarsko-artystyczne natchnienie udzieliło się nawet Małej M. na nieco dłużej, bo potem otrzymałam jeszcze jedną pracę malarską zatytułowaną ZIEMIA

Ziemia oczami Małej M. (czyli wielkie farb mieszanie:))
i autoportret Małej M. z czasów, gdy była małym dzidziusiem i siedziała sobie przy stole zajadając coś z kubeczka. Niezłe, ta to ma pomysły:-)

Mała M. zatęskniła za czasami kiedy była bobaskiem:-)
Prace malarskie trwały aż do około 10.45, kiedy to R. musiał zjeść zaległe śniadanie (!) i zebrać się na wyjście na Mszę św. Chyba ksiądz rekolekcjonista jakimś cudem przysłuchiwał się dziś naszym porannym rozmowom z niepokornym ośmiolatkiem, bo na kazaniu prosił dzieci, by zwłaszcza przed Świętami swym nieposłuszeństwem nie zasmucali swych rodziców, szczególnie zajęte przedświątecznymi pracami mamy.

Już wiem, kto mi rybkę na Święta przygotuje:-)
Miłym akcentem było odczytanie przez Małą M. jednej z intencji modlitwy wiernych. Choć pani katechetka najpierw uznała, że ona jest na to za mała, nasza pięciolatka poprosiła, by się zgodziła... i prawie szczęka jej opadła, gdy jej Mała M. tę intencję przeczytała:-) Zero tremy w głosie i jakiż uśmiech na twarzy Małej M., że miała swój mały udział w modlitwie...

Mała M. składniki na ciasteczka szykuje:-)
Po Mszy św. spacerkiem wróciliśmy do domu, zjedliśmy obiad przygotowany jeszcze przed wyjściem... i około 16-ej zamieniliśmy kuchnię w małą cukiernię. Otóż dzieciom marzyło się pieczenie ciasteczek. Nie byłam na to przygotowana, ale poszukałam przepisu, który nie wymagał specjalnych zakupów. I tak na opakowaniu pełnoziarnistej mąki ,,Basia'' znalazłam recepturę na sporządzenie pełnoziarnistych ciastek z bakaliami. No z bakalii miałam tylko rodzynki i trochę żurawiny, ale dobre i to.

Mała M. mąkę sypie. Ale frajda!!!
Pierwsza do pieczenia zgłosiła się nasza pięciolatka. Na stole rozłożyłyśmy niezbędne składniki, sztućce i wagę ... i zaczęło się wyrabianie ciasta. Mała M. z gracją sypała mąkę na wagę i uważnie śledziła przyrost ciężaru na wyświetlaczu wagi, potem przesypywała mąkę do miski, a następnie odmierzała łyżeczkę proszku do pieczenia, kroiła masło itp itd. Jednym słowem kuchareczka doskonała:-)

Krojenie masła to dopiero wyzwanie!!! dla Małej M.
Potem wraz z R. zasiadła do stołu i wspólnie na dwóch blachach formowali małe płaskie ciasteczka. Łącznie własnymi łapkami zrobili 25 pełnoziarnistych ciastek, które ostudziliśmy i włożyliśmy do puszki. Niech czekają na Boże Narodzenie.

Pełnoziarniste ciasteczka pachną znakomicie!!!
Nasz ośmiolatek, który wybrane kuchenne prace uwielbia od zawsze, też miał ochotę pobawić się w cukiernika. Szybciutko i  dla niego w internecie wyszukałam prosty przepis na ciasteczka owsiane z mąką pełnoziarnistą.

Coś nie do końca konsystencja nie taka jak trzeba, więc R. ręcznie ciasteczka formował!!!
Raz i dwa ... ciasto było gotowe, jednak jego konsystencja nie do końca była taka jak w przepisie, stąd też czekała go teraz mrówcza praca: ręczne formowanie ciastek. Pracował w pocie czoła, a swymi wypiekami zapełnił dwie i pół blachy. Byłam pełna podziwu dla jego cierpliwości i wytrwałości.


Zresztą obojgu bez wyjątku nie szczędziłam pochwał za tak ciężką pracę i pachnące już Świętami wypieki. Dzięki zgodnej pracy Małej M. i R. mamy łącznie prawie 80 malutkich ciasteczek. Mam nadzieję, że wszystkim będą smakować!!! Póki co schowane w puszkach czekają na Święta Bożego Narodzenia.


I tak przyjemnie mimo porannych zgrzytów minęła nam niedziela... Do snu ukołysałam dzieci kolejną serią opowiadań z serii ,,Ja i moja siostra Klara''. Znów wszyscy dobrze się bawiliśmy podczas jej lektury.

Do miłego usłyszenia:-)

P.S. Zapomniałam dodać, że nasz ośmiolatek w ramach przeprosin wykonał dla mamy piękny zimowy obrazek. Nie mogę się nie pochwalić:-)

Specjalnie dla MAMY!!!! HURA!!!



Brak komentarzy: