poniedziałek, 24 marca 2014

Wracamy do formy ...

Wreszcie rotawirus odpuścił nieco, ale przerzucił się chyba częściowo na mnie, bo w niedzielę dawał mi się we znaki. Grunt jednak, że dzieci czują się znacznie lepiej i wracają powoli do formy. W sobotnie przedpołudnie namówiłam wreszcie R., po tygodniowej przerwie, na wyjście z domu ... Chciałam, żeby fryzjerka podcięła mu włosy, bo przez zimę zarósł nieco i  wstyd mi było posłać go w takim stanie do szkoły. Po fryzjerze, rzecz jasna, była testowa jazda na hulajnodze - prezencie po powrocie ze szpitala, która ze względu na nieżyt żołądkowo-jelitowy jej właściciela musiała poczekać nieco.

Mała M. też już w sobotę czuła się lepiej i pod okiem taty ćwiczyła jazdę na starej hulajnodze brata. Szło jej świetnie, ale osłabienie dało o sobie znać i część powrotnej drogi pokonała raczej w charakterze pasażerki hulajnogi taty:-)

W niedzielę dzieci z tatusiem pojechały na obiad do babci. Ja zaś miałam w planach relaks ... tzn. pierwszą rowerową tego roku przejażdżkę. Niestety sensacje żołądkowe i aura pokrzyżowały plany. Na szczęście dżdżysta pogoda sprzyjała siedzeniu w domu ... Jak miło było pobyć trochę samej w domu i napawać się ciszą. Niestety owe chwile błogości nie trwały długo ... Po jakichś 4h od wyjazdu moje pociechy zapukały do drzwi, oznajmiając mi koniec świętego spokoju :-)

I tak spokojnie dość minął na weekend ... Wszyscy jakoś czuliśmy się średnio, bo wirus chyba wszystkim jakoś tam dawał się ostatnio we znaki. Oby długo nas nie nawiedzał:-))))

Do miłego usłyszenia!!!


Brak komentarzy: