wtorek, 28 października 2014

Wtorek w domu ... :-)

Już dziesiąty dzień w domu mały szpital. Zaczęło się od infekcji wirusowej u Małej M., a w niedzielny wieczór do grona chorych dołączył R. I tak siedzimy całymi dniami w domu. Ja już powoli czuję, że mi ciasno tu nieco ... Tym bardziej, że jeśli chcę gdziekolwiek wyjść, zdana jestem na dobrą wolę mej drugiej połowy:-) Dobrze, że choć wczoraj wyrwałam się na wieczorną mszę i spotkanie modlitewne. Dziś też mnie gdzieś ciągnęło, ale skończyło się na krótkim spacerze ...

Te ostatnie dni w domu z jednej strony miały swój urok, bo przypomniały mi czasy, gdy jeszcze do niedawna całe dnie spędzałam z naszą pięciolatką. Teraz zaś gdy dołączył do nas, walczący z początkami infekcji, nasz ośmiolatek powróciły stare dobre czasy:-) Mieliśmy więcej czasu na wspólne czytanie i zabawę. Dziś nawet przeczytaliśmy dwie książki, które tak bardzo spodobały się moim pociechom, że każda została przeczytana od deski do deski ... za jednym posiedzeniem:-) Obie to zabawne opowieści o Aniele Stróżu w życiu dzieci*. Aż się zdziwiłam, że nawet R. dał się wciągnąć w taką lekturę!!!

Mała M. jednak już czuje się zdecydowanie lepiej. Tęskno jej już za szkołą i jej koleżankami oraz kolegami. No i już nie może się doczekać, kiedy znów zasiądzie w szkolnej ławce ze swą koleżanką. Dziś już miała przedsmak wspólnych zabaw, gdy po lekcjach odwiedziła nas właśnie jej koleżanka z ławki i jej mama. Jakże obie dziewczyny świetnie się bawiły. Mała M. wcieliła się w rolę mamy, która wybierała do szkoły swą córkę... z wózeczkiem. Pakowały śniadanie, woziły lale ... i nawet nie wiem, kiedy minęła godzinka. Obie świetnie się rozumieją. Przyjemnie było przyglądać się ich zgodnej zabawie.

Cieszę się ogromnie, że mogłam ugościć dziś obie ,,panie'' i poczęstować szarlotką upieczoną zgodnie z przepisem autorstwa Cecylki Knedelek. Miłośnikom literatury dziecięcej zapewne owej postaci i jej twórczyni specjalnie przedstawiać nie trzeba:-) Moja szarlotka to nic wielkiego w porównaniu z tym, czym obdarowała nas mama koleżanki Małej M.

Pełne witamin podarunki... na zdrówko dla nas:-)
Z myślą o chorych (i nie tylko) dostaliśmy pyszne domowe przetwory: słoik domowej roboty ogórków kiszonych, przepyszny dżem z truskawek (z przydomowego ogródka), sok z aronii ... i inne specjały. Palce lizać!!! Były także kosmetyczne (i nie tylko) upominki dla mnie... Jakże ta Opatrzność nad nami czuwa!!!! Mam nadzieję, że i ja będę mogła kiedyś zrewanżować się za otrzymane dobro!!!

Tym optymistycznym akcentem kończę na dziś... 

*Polecam:

1. Anioł Stróż od wszelkich wypadków, Gaby Scholz, Wydawnictwo Debit, Bielsko-Biała, 2010
2. Rozmowy z Aniołem Stróżem o tym, czy łatwo być przedszkolakiem..., Edycja świętego Pawła, 2008


Brak komentarzy: