sobota, 25 października 2014

Wrześniowe i plastyczne fascynacje:-)

Witam po długiej przerwie, ale czasem sprawy domowe zaprzątają mą głowę w takim stopniu, że nie jestem nawet w stanie usiąść i pisać:-) Dziś zatem pora nadrobić zaległości. Spieszę zatem napisać słów kilka o zeszłotygodniowych (weekendowych) plastycznych fascynacjach naszych pociech. Otóż w ostatni piątek września, tradycyjnie już, zaprowadziłam R. na zajęcia plastyczne. Jednak do domu wrócił bez pracy, bo najpierw rysował martwą naturę,


a potem malował odlaną w czasie wakacji głowę lwa.


Prace te zobaczyłam jednak dopiero w sobotę, gdyż wyjątkowo także tego dnia nasz ośmiolatek odrabiał zaległe zajęcia. Miło było w sobotni poranek pospacerować do pracowni. Moja druga połowa wybyła do blacharza, a ja z dziećmi poszłam na zajęcia. Tym razem R. zapragnął zabawić się w prawdziwego artystę i malować na płótnie. Kiedyś kupiłam mu takie podobrazie, na którym on sam najpierw ołówkiem narysował wazon pełen kwiatów.


Byłam w szoku jak sam stworzył takie małe dzieło. Usiadłam zatem na krześle i przez prawie 2 godziny śledziłam poczynania R., który zmienił ów ołówkiem narysowany obraz w prawdziwe malarskie ,,dzieło''. Miałam za sobą ciężką noc, więc tym bardziej siedzenie i patrzenie bardzo mi odpowiadało:-) Nie wiedziałam, że malowanie może mieć tak terapeutyczne działanie. Choć nie ja malowałam, ale mój syn, to ja z każdym pociągnięciem pędzla czułam kojące oddziaływanie sztuki na me jestestwo:-))))


Całe szczęście, że nasza pięciolatka też załapała się na zajęcia, czyli wolną sztalugę i ... znów uśmiechnięta od ucha do ucha, podśpiewując sobie cichutko pod nosem, rysowała węglem, malowała, czyli jednym słowem świetnie się bawiła:-) Dostała od pani prowadzącej ołówkiem naszkicowaną martwą naturę w postaci kilku owoców na talerzu. Ostro wzięła się do pracy.


Najpierw kredkami pokolorowała owoce, które początkowo przypominały jabłka. Z czasem jednak zmieniały one swe barwy i odcienie i ... po jakimś czasie trudno już było zgadnąć, jaki owoc artystka miała na myśli:-) Cały czas pracowała w ogromnym skupieniu, a jednocześnie podśpiewywała sobie coś cichutko, wprowadzając wszystkich obecnych w dobry nastrój.


R. tego dnia też był wyjątkowo skupiony i potrafił przyłożyć się do wykonywanego zadania. Z pełnym zaangażowaniem i bez rozproszeń malował i malował. Mieszał kolory, wybierał sam barwy poszczególnych części obrazka... Jak dla mnie - pierwsza klasa!!!


Rysowanie martwej natury tak bardzo przypadło obojgu do gustu, że wieczorem rozłożyli talerz pełen owoców, by zaraz po wstaniu w niedzielny poranek stworzyć kolejne dzieło. I tak powstały dwie nowe prace.

Cd. relacji nastąpi:-)

Brak komentarzy: