niedziela, 19 października 2014

14 października - świętujemy:-)

Wtorek, 14 października, chyba szczególnie zapadnie w pamięć naszych pociech. Otóż dziś właśnie w ramach szkolnej wycieczki zarówno klasa R. jak i Małej M. wybrały się do Opery na prawdziwą operę dla dzieci. Oboje rano pomaszerowali do szkoły z małym plecakiem wypełnionym kanapką, kilkoma korzennymi piernikami i owocowym sokiem. Najpierw były lekcje, a około 11-ej Mała M. i R. wraz ze swoimi klasami wyruszyli na autokarową wycieczkę, pierwszą w życiu naszej pięciolatki:-) Już jestem ciekawa wrażeń, jakie moje kochane pociechy przywiozą ze sobą.

Drobna chwila przyjemności !!! Mama też takich chwil potrzebuje!!!!!
Zanim jednak oboje wyruszyli do stolicy Dolnego Śląska, złożyli życzenia swoim wychowawczyniom. Specjalnie w przeddzień Dnia Nauczyciela przygotowali laurki. Mała M., z moją niewielką pomocą, z kolorowych kartek od cioci A. wykleiła na żółtej kartce wazonik z tulipanem, a na pierwszej stronie własnoręcznie napisała ,,Dla Pani M. od M.''. Rano, ubrana w galowy strój i z uśmiechem - jak zawsze - od ucha do ucha złożyła swej ,,pani'' życzenia i wręczyła laurkę.

Laurka dla wychowawczyni od Małej M.
R. też przygotował niespodziankę dla swojej wychowawczyni. Otóż podczas mej nieobecności sam najpierw wykonał małą laurkę, a potem kartonik okleił bibułą tworząc wazonik, do którego włożył bukiecik bibułkowych kwiatków. Podpisał od kogo dla kogo... i także dziś we wtorkowy poranek, w galowy strój odziany, wręczył swój okolicznościowy upominek pani wychowawczyni.

Kwiaty i wazonik ... słaba fotka nieco :-(
Inne dzieci też miło zaskoczyły wychowawczynię, przynosząc oryginalne i niepowtarzalne pod każdym względem laurki-upominki. Cieszę się, że w tak piękny sposób dzieci same potrafią rozradować swego wychowawcę. HURRA!!!! Sama wiem, jak takie gesty dodają skrzydeł:-) w jakże przecież trudnej profesji belfra.

Mini witraż dla mamy z okazji Dnia Edukacji...
Ja także - o dziwo!!! - doczekałam się niespodzianek. Nie spodziewałam się, bo zazwyczaj moja druga połowa zapomina o tym święcie, a tu dzieci same pamiętały o mnie, swej mamie - nauczycielce, która ze względu na macierzyńskie obowiązki póki co odłożyła karierę belfra na pewien czas:-)

Mama (belfer) na laurce Małej M.
Jakież było moje zdziwienie, gdy we wtorkowy poranek - jeszcze przed wyjściem do szkoły - mój ośmiolatek wręczył mi śliczny witraż, a Mała M. pokazała przygotowany z myślą o mnie obrazek - laurkę. Serce mamy znów mocniej zabiło!!! Na deser zatem po obiedzie podałam galaretkę z bitą śmietaną, rodzynkami i barwną posypką. Mniammmmm... Jedni zjedli, ale nawet na słowo życzeń się nie zdobyli:-((((

I tak minął nam 14-y dzień października - czas licznych wrażeń!!! Dzieci bowiem wróciły z opery zachwycone. Mała M. opowiadała o prawdziwych artystach cyrkowych, a R. o technicznych aspektach sceny ... Gdyby mógł sam by zaraz taką operę pełną technicznych cudeniek zbudował:-)))

Tym optymistycznym akcentem kończę... Do miłego usłyszenia!!!

Brak komentarzy: