niedziela, 2 listopada 2014

Weekendowe budowanie i spacerowanie:-)

Miniony weekend, podobnie jak inne wcześniej, nie należał do łatwych, ale staram się mimo mało sprzyjających dobremu samopoczuciu okoliczności odnajdować radość w drobiazgach, miłych chwilach ..., zwłaszcza tych spędzanych wraz z dziećmi.

Jesień w parku...
Wczoraj należały do nich zapewne momenty, gdy nasze pociechy, obdarowane przez wujka klockami LEGO, oddały się na długi czas przyjemności budowania pojazdów. Nasz ośmiolatek - doświadczony konstruktor - w mig złożył swoją straż pożarną.

Pierwszy pojazd LEGO złożony przez Małą M. - BRAWOOOO!!!
Dla małej M. zaś zbudowanie - zgodnie z liczącą blisko 150 stron obrazkową instrukcją - policyjnego wozu było prawdziwym debiutem. Wszyscy, łącznie z R., byliśmy w szoku, z jakim spokojem i opanowaniem nasza pięciolatka samodzielnie składała swój pojazd. Ze względu na późną porę musiała przerwać budowanie, ale dziś gdy tylko odwiedził nas tata wraz z nim kontynuowała składanie. Szybko jednak przejęła ster ... i sama, może z jedną czy dwiema podpowiedziami swego starszego brata, zbudowała pierwszy w swym życiu wóz strażacki ... na podstawie trzech książeczek instrukcji. Cierpliwie... krok po kroku!!!

Jesień ...
Miło wspominam także niedzielny spacer, na który udało mi się zabrać rodzinę do pobliskiego parku. Jesienne słońce przygrzewało, pozytywnie nastrajając do życia:-)






Podjechaliśmy autem, a potem chwilę pobyliśmy na placu zabaw. R. wypróbowywał przyrządy do ćwiczeń (taka sala fitness na świeżym powietrzu:-)), a Mała M. dawkowała sobie solidną porcję huśtania ... huśtając się w promieniach jesiennego słońca.

Minnie też zażywała kąpieli w jesiennym słońcu:-)
Ja zasiadłam na chwilę na ławce i oddałam się lekturze ,,Gościa Niedzielnego''. W takiej atmosferze czytanie należało do prawdziwej przyjemności:-)

To już prawdziwa JESIEŃ!!!
Zapragnęłam jednak bardziej rozsmakować się w jesiennej aurze i ... zaproponowałam spacer wzdłuż rzeczki ...., by nacieszyć się barwami tej, jakże pełnej uroku, pory roku.

Mostek i rzeczka, a widoczek całkiem całkiem:-)
 I tak spacerowaliśmy sobie dalej ... ciesząc się pogodą i widoczkami. Dotarliśmy także do kolejnego placu zabaw, gdzie mogły się wyhasać nasze pociechy, szczególnie R., który cały tydzień spędził w domowych pieleszach.

Alejki czar:-)
Była też chwilka, by przyjrzeć się kaczkom w pobliskim stawie. Zdumiał mnie koloryt ich ubarwienia:-)

...
Ów jesienny spacer dobrze wpłynął na moje samopoczucie, a i na apetyt wszystkich domowników. Po powrocie bowiem do domu dwudaniowy obiad znikał w mig z talerzy.

I tym zachwycić się można:-)
Dla mnie ów spacer był także jakże rzadką ostatnio okazją do fotografowania. Starałam się zatem dziś, choćby przez tych kilka chwil, oddać się tej przyjemności. Utrwalonymi na fotkach ujęciami dzielę się także tutaj.

Do miłego usłyszenia!!!

p.S. pojazd R. jutro, bo gdzieś zaginął.... tymczasowo:-)



Brak komentarzy: