poniedziałek, 8 października 2012

O lataniu i słodkim eksperymentowaniu ...

Wczorajsza zabawa bańkami mydlanymi najwyraźniej przypadła dzieciom do gustu, bo dziś - zgodnie z przewidywaniami - R. tuż po powrocie ze szkoły poprosił o płyn, by móc dalej eksperymentować.

Baniek cd.

M. zaś od rana była najwyraźniej w marzycielskim nastroju. Zaraz po ułożeniu puzzli z kotkiem w samolocie zdradziła nam swe (kolejne) pragnienie: JA TEŻ CHCĘ LECIEĆ ŚMIGŁOWCEM!!!

Kotek pilot - idol na dziś
Kilka razy ze smutkiem w głosie powtarzała te słowa i pytała: Nie mogę PILOTOWAĆ????
Wytłumaczyłam jej, że jest jeszcze za mała ... że musi się nauczyć wielu rzeczy, itp. i zapytałam:
,,A będziesz wiedziała, gdzie co nacisnąć?''
A mała M. mi na to: Mamo,  JA WIEM, gdzie jest przycisk!!!
Najwyraźniej pilotowanie samolotu polega na naciskaniu różnorakich guziczków:-). Dopiero po kilkakrotnym tłumaczeniu zrozumiała w czym rzecz, co ujęła następująco:
Nie mogę pilotować, a chciałabym. To jest dla mnie po prostu za trudne!
Była tym wyraźnie zmartwiona ... Pocieszyliśmy ją, że jeszcze ciut urośnie, pójdzie do szkoły, a potem zostanie pilotem:-) jak będzie chciała.

Słodki eksperyment czas zacząć!
Jako pocieszenie dla małej M. i niespodziankę dla R. wymyśliłam dziś deser - niespodziankę. Jednak zjedzenie jej połączyłam z zabawą - eksperymentem. Zawiązałam dzieciom oczy,  a potem kładłam na talerzykach kolejno plastikowy nóż i metalową łyżeczkę. Poprosiłam, by zgadły używając tylko zmysłu dotyku, co trzymają w rączce. Uczyniły to bez problemu ... ciut trudniej było z badaniem kokosu i żurawiny (tu zapach i smak pomógł znacznie). Potem na talerzu pojawiła się galaretka ... Nawet teraz moje bystre dzieciaki od razu zgadły, co będzie przedmiotem dzisiejszych badań:-).

Nasza dzisiejsza ,,zabawka'' o smaku pomarańczy
Najpierw w nagrodę za zgadywanie ,,po omacku'' mogły same udekorować swoją porcję galaretki, by potem ją z apetytem zjeść. Największą frajdę sprawiło im samodzielne krojenie banana, no i oczywiście posypanie deseru kokosowymi wiórkami.

Deser znikł w mig:-)
PRAWDZIWY eksperyment rozpoczął się za chwilkę ... Dzieci dostały różne narzędzia i mogły galaretkę kroić, ugniatać palcami, ciąć nożycami, rozgniatać łyżeczką, itp. dzieląc się przy tym swymi spostrzeżeniami i śmiejąc głośno ...

Nasze narzędzia badawcze
Obojgu jednaj najbardziej spodobały się próby sączenia galaretki przez słomkę do napojów:

Czy to da się TAK ZJEŚĆ?
Na koniec R.wykonał dla nas galaretkowego jeżyka ... M. zaś określiła owe dzieło mianem - tortu dla swych laleczek:-). Tym sposobem niedawno zakupione patyczki do nauki liczenia znalazły oryginalne zastosowanie.

Galaretkowy jeż

Najważniejsze, że wszyscy dobrze się bawiliśmy ... no i połączyliśmy edukację z degustacją:-).
Do jutra ....

Brak komentarzy: