Nawet świecę-fontannę zapaliliśmy, żeby sprawić choremu (i Małej M.) radość. Zasiedliśmy wspólnie do stołu i zjedliśmy po duuuużej porcji ciasta. PYCHA!
Jak się okazało, to nie był jedyny dziś wypiek. Mała M. też przygotowała ciasto, ale z myślą o swej lali - Gośce. Wystarczyła tekturowa wytłoczka (z inhalatora ... akurat w użyciu przez R.!) jako forma, autko jako ciasto, kilka kredek w roli świeczek i .... w mig tort gotowy. Robiła go dość długo, ciągle gadając:
Teraz musimy delikatnie posolić. Tylko nie zabrałam z domu takiego SOLNIKA ... Trzeba DELIKATNIE włożyć jajo. Potem trzeba ugotować to na maśle ... Wszyscy są gotowi. Ugościmy GOŚCI :-)
Tort ze świeczkami upiekła Mała M. |
Tylko nie zbliżaj się, jak ja kroję, bo jak NIECHCĄCY MACHNĘ nożem to będziemy musieli jechać do lekarza!!!
Gosia i jej torcik ... |
Taka była dumna, zwłaszcza, gdy mogła mi pokazać, jak tatuś nauczył ją wózek prowadzić ze schodów.... Najbardziej cieszyła się mogąc pohuśtać się na huśtawkach i pobujać na konikach! JAKAŻ z niej bije RADOŚĆ ŻYCIA!!!! Uczę się jej i próbuję, choć po części, taką radością emanować dla niej i dla nas ....
Po spacerze - pora na sylabki. Sprawiłam niespodziankę Małej M. i napisałam dość trudny,ale tylko miejscami, tekst o SOBOTNIM SPACERZE. Mała M. zasiadła i ... zaczęła czytać. Gdy natrafiła na zdanie o różowym wózeczku uśmiechnęła się od ucha do ucha, bo zorientowała się, że to O NIEJ SAMEJ. Jeszcze chętniej czytała dalej, śmiejąc się podczas lektury.
Znalazły się także ostatnio chwile na rysowanie. Na pierwszej pracy - MAMA NA PLAŻY!!! Oj tak! Plaża mi się marzy!
Na drugiej - NASZA rodzina NA HUŚTAWKACH! (obrazek podpisała Mała M.!)
Najbardziej spodobała mi się ostatnia praca ... Mama ze swoimi kochanymi pociechami ... tylko czemu, ja taka tu OGROMNA jestem?!!!
Tym optymistycznym akcentem kończę relację z niedzieli ... Do usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz