Dziś czas na
odpoczynek po toruńskich szaleństwach. Trzeba było także
uzupełnić zapasy owocowo-warzywne, więc tata pojechał na targ, a
ja zostałam z dziećmi. Usiadłam z nimi przy oczku wodnym i .....
rozpoczęliśmy obserwacje. Najpierw naszą uwagę przykuły dwie żabki wystawiające głowy z wody. Jedna majestatycznie pozowała do zdjęć wspierając się łapką o listek, zaś druga - wyraźnie głodna - oddawała się pasji polowania. No tak .. przecież to była pora śniadania, a i żabki coś jeść muszą.
Wzięłam aparat i bacznie obserwowałam ową głodną żabę. Co jakiś czas śmiesznie otwierała szeroko swą paszczę ... To trzeba uwiecznić na fotce, pomyślałam ... i jakimś cudem udało mi się uchwycić ów moment.
I tak siedzieliśmy sobie i głośno komentowaliśmy, co widzimy ...A to żabka zakumkała, a to motylek przeleciał, a to ważka nadleciała itp.
Za jakiś czas na brzegu pojawiła się ta oto ,,piękność''. Najwyraźniej zmierzała w stronę trawnika ...
Najpierw jednak musiała pokonać przeszkodę w postaci murka skalnego ... Pokonała go jednak bez większych trudności, no z jednym upadkiem na grzbiet. Pozbierała się jednak w mig i podreptała przed siebie.
I tak siedząc sobie tuż za domem naszych gospodarzy cieszyliśmy swe oczy pięknem żab, ropuch i innych stworzeń.
Nie minęło dużo czasu, gdy nad wodę zawitał kolejny gość z muchą na udzie ... Ta jakoś na pływanie nie miała ochoty! I tak leniwie, na obserwacjach żab ... i oczka wodnego minęło nam czwartkowe przedpołudnie.
Ale była zabawa! Każda żaba inna,
jedna w ciapki, inna z śmiesznie długimi ,,palcami''. R. pilnie się
przyglądał i na bieżąco nas informował, co ciekawego zauważył. Potem pobiegł
po aparat i robił swoje zdjęcia. Wywołam mu je na pamiątkę po
powrocie, a jego poproszę, by je samodzielnie opisał. Mała M.
oczywiście też uczestniczyła aktywnie w naszych obserwacjach.
Zapowiadał się
kolejny upalny dzień, więc około 13-ej zaproponowałam wyjście nad jezioro.
Dla dzieci zabraliśmy małe dmuchane pontony i koło. Najpierw tatuś
próbował przekonać R. do nauki pływania, ale nie za bardzo chciał
słuchać jego poleceń. Cały prawie czas (a byliśmy tam dobre 3h)
spędził leżąc na pontonie w płytkiej wodzie. Mała M. zaś
bardzo chciała się nauczyć i spróbowała pływać na dmuchanym
kole. Sama się na nim kładła na brzuszku, a potem machając
rączkami i nóżkami posuwała się po wodzie. Oczywiście, wołała:
Ja sama … Nie trzymaj mnie!
Szybko pojęła, o
co chodzi i po kilku próbach twierdzi, że ona już umie pływać ….
na kole. :-)
R. niestety się
boi i ciężko go namówić. A szkoda … Dziś i ja
zanurzyłam się wreszcie w chłodnej wodzie jeziora. Jak przyjemnie
było popływać. Przekonałam się, że to najlepszy sposób na
upalny dzień. Woda w jeziorze zimna, ale doskonale schładzała
ciało. Tego mi było trzeba!
Najbardziej jednak chyba potrzebowałam dziś kilku chwil świętego spokoju. Właśnie z nich korzystam, bo Mała M. śpi, a R. z tatą pojechali na hulajnodze. Chcą dotrzeć (R. na hulajnodze, a tatuś biegnąc za nim) do Koronowa, kilka kilometrów stąd. Ci to mają pomysły!!!
Póki co delektuję się ciszą i świętym spokojem. Pozdrawiam ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz