Choć miło było, słońce za oknem zachęcało do wyjścia z domu. Przed 15-tą wsiadłam na rower i pojechałam przed siebie znaną mi z wcześniejszych rowerowych wędrówek trasą. Jej część pokonuje się szosą mając las po obu stronach. Tu zaskoczona byłam ciszą. Choć to Strefa Natura 2000 (Obszar Specjalnej Ochrony Ptaków) nie usłyszałam ani jednego śpiewu. Czyżby nasi skrzydlaci przyjaciele odlecieli już do ciepłych krajów? Kiedyś było tu głośno, gdy przejeżdżałam ...
Na drodze panował niewielki ruch, więc miło się jechało. Po obu stronach rozciągały się pola, w większości już po żniwach. Widziałam tylko jeden pracujący kombajn. Ale się za nim kurzyło! Na moment zatrzymałam się przy jednym z rżysk, by odpocząć.
Nad polem krążyły jaskółki, gdzieniegdzie latały motyle. Usiadłam i delektowałam się ciszą ...
Spokojnym tempem przejechałam przez Siedlce, Zakrzów, aż dotarłam do celu - kościoła w Marcinkowicach. Kiedyś już odwiedziłam to miejsce na rowerze. Drzwi kościoła były tym razem otwarte, ale nawet przez kratę nie mogłam dostrzec szczegółów obrazu na ołtarzu. Muszę koniecznie wybrać się tutaj na niedzielną Mszę św. Do nabożeństwa były jeszcze 2h, więc nie czekałam. Pomodliłam się chwilę przed figurą Matki Bożej
na tyłach świątyni,
oraz powierzyłam także bliskie memu sercu intencje bł. Janowi Pawłowi II.
Skoro Marcinkowice, to nie mogło zabraknąć św. Marcina, stąd jego wizerunek na pomniku. Zaraz przypomniała mi się scena z życia tego świętego.
Swą aktualnością i prostotą zachwyciły mnie widniejące na pomniku słowa: NIE PRZESTAWAJMY CZYNIĆ DOBRZE!
Tym mottem, które wspaniale wpisuje się także w dzisiejszą maryjną uroczystość, kończę mą relację.
Do miłego usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz