Po powrocie do domu zabrałam się za przygotowywanie obiadu. Mała M. zaś, dzięki temu chyba, że wybiegała się na dworze i dotleniła, sama świetnie się bawiła. W osłupienie wprawiła mnie swym pomysłem na doskonałą zabawę. W pewnym momencie słysząc kilkakrotnie odgłos otwierania rzepów poszłam sprawdzić, co się dzieje. Zobaczyłam Małą M. w akcji.
Znalazła porzucone przez tatę sandały na rzepy, które - jak się okazało - świetnie nadają się do transportowania maskotek Małej M. Do każdego buta mogło wsiąść jednorazowo dwóch pasażerów, co przy dwóch butach podwajało ich liczbę. I tak Mała M. bawiła się w najlepsze wożąc swych podopiecznych w różne miejsca. Dziecięca kreatywność, jak się przekonałam, nie zna granic!
Powrót ze szkoły wczesnym popołudniem był już większym wyzwaniem. Palące słońce i prawie bezwietrznie. Ledwo dałam radę. R. też miał dość i po obiedzie już nie miał ochoty nigdzie dziś wychodzić. Zaproponowałam zatem małą porcję ,,Reksia'' i ,,Bolka i Lolka'', które ostatnio bardzo chętnie oglądają wraz z Małą M.
Mała M. miała jednak jeszcze za mało słońca chyba, bo po powrocie ze szkoły urządziła plażę dla swych lal. Nawet o poduszki pod ich główkami zadbała! Dla siebie też rozłożyła kocyk ...
Czegoś to nasze kochane pociechy czasem nie wymyślą?!!!
Niech ów wpis będzie jak orzeźwiający powiew na gorący dzień :-) Do miłego usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz