Bardzo cieszyłam się z tego, że nasze wyjście na basen wreszcie doszło do skutku. Największą jednak przyjemność sprawiły mi chwile, kiedy wsiadłam na rower i sama odbyłam dwie przejażdżki po okolicy. Przekonałam się, że mieszkanie w małej miejscowości ma taki plus, że wystarczy tylko wyjechać poza jego granice i już można cieszyć się ciszą i naturą.
Lubię takie sielskie klimaty... |
Mój pierwszy przystanek, by uzupełnić niedobór wody... |
Chwila na modlitwę ... |
Matka Boża pięknie się uśmiecha ... |
i nowych. Jakoś te stare, choć popisane, bardziej przypadły mi do gustu.
Jechałam dalej przed siebie. W pewnym momencie poczułam się jak w innym świecie, gdy w pobliżu drogi zobaczyłam pasące się owce, krowy i spacerujące kury. Niby nic takiego, ale dla moich pociech wychowanych w mieście to prawdziwa atrakcja.
Właśnie z myślą o nich utrwaliłam owe zwierzaki na fotografiach.
Także dla nich na bieżąco na fotografiach utrwalałam botaniczne cuda. Te, które znam dobrze, jak choćby maki ...
jak i te mniej znane, by potem w domu na spokojnie sprawdzić ich nazwy.
Rzepak z daleka ... |
.... i z bliska |
Głównym jednak celem moich fotograficznych polowań na dwóch kółkach są ptaki. Jadąc na rowerze bowiem mogę podjechać do nich dość blisko. Często skaczą po szosie i, choć łatwo się płoszą, można im się choć chwilę przyjrzeć.
Choć lubię je obserwować słabo znam ich nazwy, stąd sfotografowane okazy uczę się nazywać dopiero po powrocie do domu. To jedna z moich ornitologicznych zagadek!!!!
W trakcie mej pierwszej przejażdżki dotarłam także do innego kościoła, który niestety był zamknięty i nie mogłam zajrzeć do środka. Pospacerowałam dokoła i znalazłam inne ciekawe obiekty, jak choćby figurę Matki Bożej na tyłach kościoła ...
ciekawe drzwiczki nad figurą ...
i w pobliżu pomnik Jana Pawła II wzniesiony jako dziękczynienie za pontyfikat tego Wielkiego Polaka.
I tak minęła moja pierwsza samotna rowerowa przejażdżka.
A na koniec fotka-niespodzianka. Już z daleka widziałam owe uszy ... Nieruchome przez długi czas, więc pomyślałam, że to jakaś gałąź. Dopiero gdy podjechałam bliżej i zrobiłam zdjęcie przekonałam się któż zacz! Staliśmy tak patrząc na siebie przez dłuższą chwilkę. Dopiero gdy za moment nadjechała za mną para rowerzystów, sarna spłoszyła się i ... odwróciwszy się do nas tyłem gnała przez pola.
Jestem ciekawa, czy podczas kolejnej eskapady w to miejsce znów ją tam spotkam!
Pozdrawiam i zachęcam do rowerowych eskapad w nieznane :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz