Nawet deszcz nie był w stanie mnie powstrzymać ... |
Za szybą ... już jesień na polskich drogach ... |
O 10-ej udało się mam wystartować. UFF! Planowałam wyjazd 1,5 h wcześniej, ale to i tak dobry czas jak na nas. Zawsze są opóźnienia, ale nie ma się co dziwić, skoro to głównie mamie przychodzi przygotowywać prowiant dla czworga i odzież dla trojga, a druga połowa w połowie podjazdu w górskiej okolicy stwierdza w trasie, że trzeba gdzieś stacji benzynowej poszukać, bo paliwa mało (!). Dobrze, żeby tak jeszcze przy drodze bankomaty co kilka kilometrów stały:-)
Byłam tak zdesperowana, że nawet chmury na niebie kłębiące się od rana i krople deszcze kapiące na szybę przy ruszaniu spod domu nie były w stanie mnie zniechęcić i pokrzyżować nam planów. Po drodze deszcz padał. Miejscami na niebie gromadziły się ciemne chmury, a my jechaliśmy przed siebie.
Od celu podroży dzieliło nas jakieś 100 km, więc miałam nadzieję, że tam będzie słonecznie. Podziwiałam różnorodność barw ziemi, liści, pól po drodze. Dzieliłam się swym zachwytem z rodzinką.
Dzieci też były zachwycone. Nie mówiąc już o mamie, która na widok wyłaniających się gdzieś daleko na horyzoncie gór piała z zachwytu!!!
Oczywiście, po drodze śledziłam mapę i mijane miejscowości planując już miejsca, które odwiedziny przy najbliższej okazji. Wśród nich znalazł się deszczowy wówczas Henryków i odwiedzone już kiedyś Ząbkowice Śląskie z zabytkowym ratuszem. Jechało się spokojnie i miło ... aż do tego momentu, jak się potem okazało. Tuż bowiem za Ząbkowicami droga zaczynała obfitować w zakręty,
przeszkody w postaci wiaduktów, a
zaczęło się od ostrego podjazdu pod forty w Srebrnej Górze. Z wrażenia aż mi ręka zadrżała :-)
Sympatyczny pan w napoleońskiej czapce zachęcił nas, by tu powrócić ...
Teraz jednak jechaliśmy dalej przed siebie, ciesząc oczy poprawiającą się aurą ...
pełną zakrętów słynną ,, Drogą STU ZAKRĘTÓW''
i wypatrując tabliczki z nazwą RADKÓW, by móc wreszcie ujrzeć owe Góry Stołowe.
Jakaż była nasza radość, gdy dojechaliśmy na parking pod Szczelińcem i zaświeciło słońce. HURA!
Momentalnie opadły ze mnie wszelkie negatywne emocje, które towarzyszyły porannej bieganinie. Udało się, pomyślałam. Wysiadka z wozu, mały plecaczek na ramię i PRZED SIEBIE.
JUŻ wiem, którędy IŚĆ :-) |
Cd. relacji już jutro!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz