Mamo, powąchaj! Czuć R. (tu podała imię cioci)!!!
Zaraz mi się lepiej zrobiło po tej porannej porcji śmiechu.
O wiele przyjemniej dziś także, mimo chłodu, przygotowywało mi się śniadanie dla mych pociech, gdy za oknem budził się dzień. Słońce nie zdążyło jeszcze zajrzeć na dziką łąkę, ale za to mgły miały używanie :-)
To co, zobaczyłam za oknem po prostu mnie urzekło. Szkoda, że nie mogłam wybiec na łąkę, by wejść w owe opary mgły ... i utrwalić je na fotkach.
Aż trudno mi było uwierzyć, że porośnięta chaszczami łąka może tak malowniczo wyglądać pośród mgieł o poranku ...
Z każdą minutą krajobraz zmieniał się nieco ... Zaczęły pojawiać się pierwsze promyki słońca. Zatem za chwil kilka miejsce to wyglądało już mniej tajemniczo, ale równie uroczo.
Przy drodze zaś mgła już zdążyła opaść, a słońce już oświetlało korony drzew.
Zachęcona takimi widokami o poranku wrzuciłam aparat do plecaka i w drodze powrotnej ze szkoły baczniej przyglądałam się przyrodzie. Najpierw naszą uwagę przyciągnął szron na liściach,
i krople rosy na źdźbłach trawy.
Nawet stokrotki jakby nieco wystraszyły się zimna i skulone wypatrywały słonecznych promieni.
Bardziej odważne i odporne na chłód wydawały się dmuchawce. Jeden, samotnie stojący pod iglakiem, prezentował się okazale. Brak słońca jakoś zdawał się mu nie przeszkadzać :-)
Kilka kroków dalej w plamach słońca równie okazale prezentował się inny dmuchawiec. Zaraz też pochwyciła go w łapki Mała M. Dobrze, że zdążyłam utrwalić go na fotce zanim został zdmuchnięty przez naszą czterolatkę.
Po mgle już jednak ani śladu. Trzeba znów wyczekiwać poranka, by móc radować swe oczy pięknej jesiennej mgły!!!
Do miłego usłyszenia :-)