Ostatni dzień roku spędziliśmy spokojnie. Skromna kolacja (odgrzewany bigos z ziemniakami), a na deser - upieczone i przywiezione ,,dla chorych'' przez teściową - pyszne ciasta. Choć nieco inaczej planowałam spędzić ten wieczór, cieszyłam się, że samopoczucie domowników pozwala nam wyjść z łóżek i cieszyć się sylwestrową nocą.
Zaraz po kolacji panowie zajęli się pompowaniem balonów. Ojjj ... ciężkie to było zajęcie. Kupili kilkadziesiąt balonów o dziwacznych kształtach, które dawało się napełnić powietrzem jedynie za pomocą pompki. Ale była zabawa!
Tatuś wysiadł, a z nim dwie ręczne pompki, chyba po napompowaniu dwudziestu baloników. Dla R. Sylwester bez balonów to nie Sylwester, stąd z ogromną cierpliwością pompowali i pompowali ... Powiązali je potem razem, połączyli serpentynami i mała dekoracja gotowa!
Panowie zadbali także o ozdobne czapeczki i maski, w których najpierw my wystąpiliśmy, a w które potem zostali ubrani balonowi goście :-). Rysowanie minek na balonikach to, rzecz jasna, pomysł R.
Tu dzieło R. i tatusia - żółty ludzik z nóżkami to praca R., a czerwona buźka - dzieło tatusia. I zaraz w dziecięcym pokoju zrobiło się weselej:-).
Choć nic wielkiego się nie działo w tę Sylwestrową noc bawiliśmy się świetnie. Słuchaliśmy wspólnie muzyki, nawet udało mi się porwać do tańca mego męża, który z kolei szalał w tańcu raz z Małą M. a raz z R. Mała M. była zachwycona!!!! Takiiiii taniec z tatą!!! Korzystając z okazji nauczyłam też dzieci, co to polonez i walc ... i nawet próbowaliśmy tańczyć do rytmu.
Czas leciał szybko ... Dzieci nie mogły doczekać się północy. R. - bardzo chciał oglądać sztuczne ognie, ale zasnął po 23-iej i nie byłam w stanie go wybudzić. Mała M. zaś wyspała się wcześniej i od ok.23.40 śledziła ze mną przesuwające się wskazówki zegara. Dotrwała dzielnie do północy ... a w nagrodę przez kwadrans stojąc na kuchennym blacie podziwiała feerie barw sztucznych ogni.
Po pewnym czasie rzekła, że już idzie spać .... i martwiła się przez chwilkę, jak teraz zaśnie w takim hałasie :-). Miała tyle wrażeń, że dziś spała do 12-ej w południe. To ci imprezowa dziewczyna!!!
NOWY ROK
Pierwszy dzień Nowego Roku spędziliśmy spokojnie ... Kiedy tatuś z Małą M. spali, ja z R. grałam w gry planszowe. Dziś hitem były ,,Jeżyki''. Gra strategiczno-losowa, przy której dobrze się bawiliśmy. Był dziś także czas na czytanie (nadrabiamy zaległości z czasów choroby:-)) i rysowanie. No i oczywiście nie mogło zabraknąć nauki sylabek.
Dziś ćwiczyłyśmy sylabki z B. Najpierw czytałyśmy dla przypomnienia sylabki BA, BO itd. z książeczki, a potem przeszłyśmy do ćwiczeń. Przygotowałam trzy, ale zrobiłyśmy 2 z nich.
W pierwszym ćwieczeniu łączyłyśmy sylabki w pary. Ja mówiłam, których sylabek szukamy, a Mała M. znajdowała je na kartce i łączyła w pary. Z tym zadaniem uporała się w mig!
Następnie łączyłyśmy różne pojazdy z wydawanymi przez nie dźwiękami. Wymyślałam pojazd i dźwięk, a moja trzylatka znajdowała je na kartce i łączyła ze sobą. Bardzo podobały się jej te dźwięki, np. traktor buczący BU, itp.
Na deser czekał na nią jeżyk z sylabkowymi grzybkami, ale Mała M. była zbyt zmęczona. Zapewne jutro z przyjemnością rozwiąże owo zadanko.
Tyle na dziś ... Jutro wizyta u pediatry, bo coś temperatura Małej M. wzrosła znów i trzeba działać. Do miłego usłyszenia:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz