,,NIE PIJ JAK SMOK!!!'', mówiła Mała M. do swego smoczka:-))) |
Po drodze zrobiliśmy zakupy na targu i objuczeni niczym osiołki wróciliśmy do domu. Ja zajęłam się przygotowywaniem obiadu, a Mała M. i R. zajęli miejsca w swych bazach. Nasza pięciolatka w swym urodzinowym prezencie - zamku dla małych księżniczek, a nasz ośmiolatek - w podarowanym mu także z okazji zakończenia roku szkolnego -namiocie dla małych rajdowców.
BAZA R. .... teraz na balkonie |
Mała M. pod moim okiem w namiocie opiekowała się smokiem, wożąc go na spacery, pojąc i karmiąc, zaś R. - przeniósł swe stanowisko obserwacyjne na balkon - i stamtąd prowadził obserwacje.
Bystre oko czuwa ... |
Na targowisku zakupiłam dużo świeżych warzyw i owoców, więc wzięłam się za krojenie fasoli (której zakupiłam cały kilogram!), krojenie pomidorów, kiszonych ogórków itp.
Dobrze, że mogłam liczyć w okrajaniu fasolowych ogonków na pomoc naszej pięciolatki. Małe rączki szybko i sprawnie odkroiły co trzeba!!!
Na Małą M. można zawsze liczyć!!! |
Dziś znów warzywa w akcji:-) |
Potem wspólnie zasiedliśmy do obiadu. Sama byłam zaskoczona, w jak szybkim tempie fasolka znikała z talerzy naszych pociech. Dobrze, że nie grymaszą nad talerzami pełnymi warzyw. Tym bardziej, że sezon na warzywa i owoce w pełni!!!
Ludziki do zabawy!!! |
Po drodze wstąpiliśmy do sklepu z używanymi drobiazgami, a tam dzieci wypatrzyły malutkie krokodyle, autka, krasnoludki ... Pomyślałam, że za kilka złotych mogę im kupić, a oboje będą mieli czymś się zająć. W domu rozdzielili między sobą owe cudeńka ... i zabawa była na całego.
Pojazdy do kompletu!! |
Krokodyle zasiadły za kierownicą swych pojazdów. Znów mogłam cieszyć się chwilą świętego spokoju!!!!
Krokodyle JAZDA!!!! |
Po przedpołudniowej bieganinie też jakoś nie miałam ochoty na wyjście z domu. Sięgnęliśmy po książki z naszego bibliotecznego stosu. Zaczęło się wspólne czytanie. Przenieśliśmy nasze stanowisko czytelnicze :-) na balkon i tam oddaliśmy się lekturze. Dzieciom pozostawiłam wybór książki.
Oboje zgodnie wskazali na ,,Wścibskich'' Doroty Gellner. Przeczytaliśmy ją jednym tchem, bawiąc się jej treścią i ilustracjami. Rodzina Wścibskich tak nas urzekła, że Mała M. i R. zapragnęli stworzyć portrety wścibskiej niani. Nasza pięciolatka, podpatrując ilustracje w książce, stworzyła taki oto obrazek.
Najpierw jeden, bliski oryginałowi :-)
a potem drugi - też wzorowany na treści jednego z wierszyków.
R. jakoś nie miał czasu (zajęty obserwacjami z balkonu), ale mały portrecik wścibskiej niani też naprędce stworzył. Oto jego książkowa bohaterka na szczudłach! (CHWILOWY BRAK!!! dołączę niebawem) :-))
Dopiero, gdy upał zelżał nieco zabrałam dzieci na plac zabaw. R. grał ze mną w tenisa stołowego, a Mała M. huśtała się i huśtała. No a potem była chwila na ściganie się na hulajnogach. Czyste szaleństwo!!!
Ostatnim punktem programu :-) była. przygotowywana w ciągu dnia przez R., bitwa. To jedna z ulubionych zabaw z tatą. Nasz ośmiolatek ustawia swych rycerzy, zamki i innych dzielnych wojowników, do tego różne zasieki i pułapki na wroga ... a potem jest wielka BITWA, najczęściej R. kontra tata z Małą M. To są prawdziwe męskie emocje. Tak było i tym razem!!! Tu także pomysłowość R. nie zna granic. Wczoraj do boju przystąpiły nawet ... dinozaury.
Po takim starciu dla odreagowania krótka lektura, modlitwa. ... i czas spać!!! UFFF! To był dzień!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz