Pierwszy światło dzienne ujrzał dziś obrazek Małej M. z mamą, tatą i jej przyjaciółkami. To chyba pokłosie wczorajszej wizyty u naszych przyjaciół:-). Piękne jest to, że Mała M. tak bardzo, nawet w swych pracach plastycznych, pamięta o swych koleżankach!!!
Druga praca też bardzo mnie rozbawiła. Rzecz dzieje się gdzieś na odludziu, w pobliżu górskiej chaty, z której przez okno wygląda (stęskniony za siostrą:-)) R. Czyżby to tata drwa na ogień rąbał??? W pobliżu Mama, a za nią przyjaciółka Małej M. - trzyletnia J. (jakaż dbałość o proporcje)... Do chatki na rowerach podjeżdża Mała M. z byłą sąsiadką - E.
Uwielbiam te scenki rodzajowe Małej M. Bardzo zdziwiło mnie słońce - z wąsami ... No cóż...i Słońce swój wiek już ma:-)))
Nasz ośmiolatek coś dziś ochoty na rysowanie nie miał i generalnie nie bardzo umiał znaleźć sobie jakieś zajęcie. Trochę budował z klocków lego. ,,Rozkręcił się'' dopiero wieczorem bawiąc się z Małą M. w super bohaterów - służących pomocą innym (!). Cóż za zmiana... Jeszcze pół godziny wcześniej wymalował sobie farbami twarz w barwach bieli i czerni. Chyba sam się siebie przestraszył, bo szybko zmył swe oblicze i wymyślił ciekawsze zajęcie, gdzie dla odmiany ciut dobra wplótł:-)
Oboje biegali po mieszkaniu i balkonie w pelerynkach niczym Spiderman ... Mała M. przemykała przykryta poszewką w misie, która powiewała niczym płaszczyk super bohatera, a właściwie super bohaterki. R. zaś miał na ramionach zawieszony dziecięcy kocyk z niemowlęcych lat. Wyglądali śmiesznie ...i bardzo byli przejęci wykonywaniem powierzonych im zadań:-) Widzę, że wyobraźnia górą!!!
I tak jestem pełna podziwu dla ich wieczornego zaangażowania w gry i zabawy, bo dziś dwie godziny spędziliśmy na basenie. Mała M.testowała swe rękawki do pływania (prezent urodzinowy od cioci M. i jej trojga pociech), a R. doskonalił swą technikę pływania.... unosząc się na wodzie za sprawą deski do pływania i dwóch makaroników :-) Chciałam mu jeden makaronik zabrać, ale panikował, więc jeszcze poczekam, aż z czasem pewniej się poczuje w wodzie. Mała M. zaś czuła się w wodzie jak przysłowiowa ryba. Nawet w basenie rekreacyjnym, gdzie zakrywa ją woda i jest już dość głęboko, domagała się, bym ją puściła ... i pozwoliła samej pływać (!). Potem zaś ostro ćwiczyła pływanie na grzbiecie... i choć przed nami długa droga zanim oboje zaczną pływać ... to Mała M. już teraz twierdzi:
Ja już UMIEM pływać!!!!
Ja, choć tylko pilnowałam nasze pociechy i o swobodnym pływaniu mogłam tylko pomarzyć, z basenu wróciłam zrelaksowana i ... ledwo żywa. Wieczór zatem spędziłam w domu, ciesząc się chwilami świętego spokoju ... i nadrabiając zaległości w porządkowaniu stert prania. UFF!!!! Takie prace też kiedyś muszą zostać wykonane:-)
Oczywiście, nie mogło zabraknąć chwil z książką ... i dziećmi. Dziś sięgnęliśmy po ,,Samotnego Jędrusia''*, którego treść nas urzekła. Piękna to bowiem opowieść o poszukiwaniu przyjaźni. Bardzo przypadły nam do gustu pomysłowe ilustracje ... z wykorzystaniem studzienek kanalizacyjnych (!). Cóż za świetny pomysł. Zaraz też zrodził się w mej głowie pomysł na podobną zabawę z Małą M. i R. Czekam na okazję, by go zrealizować. Dobrze, że są wakacje i jest czas na takie (czy inne) szaleństwa z dziećmi!!! Jak choćby odwiedziny miejscowej biblioteki i przytarganie z niej kolejnych dwóch toreb pełnych książek. Cieszę się, że znów nasze moliki książkowe będą miały coś nowego do czytania!!!
Tyle na dziś. Do miłego usłyszenia!!!
*,,Samotny Jędruś'', Wojciech Widłak, Wydawnictwo Czerwony Konik, 2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz