A tu pusta jest miseczka, a jeszcze bym chciał:-) |
Bardzo lubimy tutaj przychodzić. Mała M. wbiega do dziecięcej wypożyczalni, sama wybiera sobie książeczki (wszystkie na półeczkach dostosowanych do wzrostu maluchów), zasiada przy stoliku i przegląda je. Układa całe stosiki książek, które chce bym jej wypożyczyła. Ja w międzyczasie dla niej i dla R. też szukam odpowiednich pozycji ... Dziś Mała M. wybrała dla siebie, oczywiście, kolejną już wersję ,,Czerwonego Kapturka'' i dwie ,,Jasia i Małgosi''.
Jeśli znajdzie jakąś książkę, znaną jej z domowego księgozbioru, to piszczy na cały głos i na całą bibliotekę :-)
MY TO MAMY!!!!! (tylko inną wersję!)
R. też wybiera sam. Dziś stosik znów przypominał górę, ale po selekcji zostało ich łącznie (jedynie) 27! Sama czerpię radość z wybierania dla nich książek, zwłaszcza gdy trafię na tytuł polecany dla danej grupy wiekowej. W większości są to tytuły nowe, więc dla mnie są także małym czytelniczym odkryciem.
Dziś też po raz pierwszy w czytelni skorzystaliśmy z dostępnych gier planszowych. Wybór padł na ,,Nos w nos'' firmy Granna. Wąchaliśmy sześć pojemniczków i dopasowywaliśmy do obrazków na kartonikach. Świetna zabawa! Tym bardziej, że dla Małej M. zapach róży czy zielonego jabłuszka to była nowość. R. chciał jeszcze zagrać w ,,Duchy'', ale zostawiliśmy to sobie na kolejny raz :-)
Po powrocie do domu znów musiałam poganiać dzieci do łazienki, żeby umyły ręce, bo one JUŻ chciały przeglądać biblioteczne ,,skarby''. Mała M. wpadła zaraz do pokoju z pytaniem:
,,A gdzie mój STOSIK?'' i z wypiekami na twarzy, sięgnęła po (rzecz jasna!) ,,Czerwonego Kapturka''!
Pokazywał Małej M. tę książkę, strona po stronie, mówiąc:
Co byś powiedziała na taką maskę???
A Mała M. na to:
NO, FAJOWE!!!!!!!!!!!
Śmiesznie brzmią takie zdania z ust trzy(ipół)latki. Myślę, że zmieni zdanie co do wyglądu maski brata, jak go zobaczy wieczorową porą :-)
Dziś też w bibliotece wywołałam spore zamieszanie. Zachowywałam się niczym Pan Hilary .. Otóż po zapakowaniu plecaka książek, załadowaniu aparatu, założeniu na ramię 2 innych toreb, dopilnowaniu, by dzieci nie zgubiły rękawic, szali itp. odkryłam, że gdzieś się zawieruszyła moja komórka. Wcześniej ściszyłam telefon, żeby nie przeszkadzał nikomu, bo czytelnia to zawsze dla mnie strefa ciszy :-) Podałam pani bibliotekarce numer telefonu i pani dzwoniła, a ja z dziećmi próbowałam namierzyć, skąd dochodzi dzwonienie. Nie ukrywam, że nieco się zestresowałam ... Ciężko było go znaleźć, ale wszędzie był, gdzieś blisko. Wreszcie sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni iiii stanęłam cała w pąsach, gdy odkryłam, że tam właśnie była cały czas owa zguba. Przeprosiłam miłe panie i podziękowałam za pomoc!!!! Ale wpadka:-)
Takie to dziś mieliśmy przygody ... W drodze powrotnej odstresowałam się nieco, obserwując radość mych pociech maszerujących w głębokim śniegu, a szczególnie Małą M. bawiącą się swym pieskiem w śniegu. TYLE w niej spontaniczności i radości!!! Uczę się od niej, choć o postępy w tym względzie nie jest łatwo:-)
Pozdrawiamy ....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz