Z małą M. sylabek dziś nie zrobiłam, ale była pogadanka o karmieniu zwierząt zimą. Temat tak bardzo ją zainteresował, że obiecałam, że już niedługo założymy na balkonie karmnik, żebyśmy mogli przyglądać się z bliska przylatującym do nas ptaszkom. Póki co pozostaje nam podziwiać ptasią stołówkę z kuchennego okna.
Chętnych troje, a słoninka jedna:-) |
Fotki robiłam przez szybę, stąd ich słaba jakość. Postaram się jutro o lepsze ujęcia!:-)
Dziś też powróciłam z małą M. do tematyki bałwanka. Najpierw jednak narysowała SMOKA, a potem tatuś uczył ją, jak rysuje się śniegowego ludka. Mała M. próbowała i próbowała... Wpierw wyszedł jej STRASZAK (którego łapki wykleiła plasteliną), a potem narysowała bałwanka, któremu dorysowała wózek i siebie NA WYSOKICH OBCASACH oczywiście. Niestety, rysunek gdzieś się zawieruszył, ale wierzę, że jutro się znajdzie.
Wieczorem tata zrobił dzieciom niespodziankę i z pudła po meblach skonstruował SAMOCHÓD. Ale była ZABAWA! W środku, jak w prawdziwym wozie, stacyjka, pedały, kierownica, zegary, itp. itd. REWELACJA. Jutro zapewne będzie cd. motoryzacyjnych szaleństw. Póki co kończę pisanie, bo oczy same się zamykają ...
TO jest dopiero MASZYNA:-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz