Urodzinowy bukiet od babci! |
Po całym tygodniu samodzielnej właściwie opieki nad moimi pociechami zamarzyłam o chwili relaksu i zrobieniu czegoś dla zdrowia. Postanowiłam, po 15 latach przerwy, pójść na basen, by wreszcie zadbać nieco o swoją sylwetkę, która po dwóch porodach przypomina kształtem hipopotamicę :-) Basen nowy, ale jeszcze nigdy tam nie byłam. Stresowałam się nieco, bo nie bardzo wiedziałam, jak się tam poruszać bez okularów na nosie. Na szczęście miła pani w kasie udzieliła mi stosownych wyjaśnień i zaraz poczułam się pewniej.
Gdy weszłam już w stroju na teren basenu i poczułam ciepło i swoisty zapach, wiedziałam, że tego mi trzeba było. Zanurzyłam się w basenie i .... błogo mi się zrobiło. Po tylu latach przerwy nie miałam pojęcia, czy jeszcze pamiętam, jak się pływa. Pokonywanie pierwszych długości basenu szło mi dość ciężko i z dużym wysiłkiem, ale potem było już znacznie lepiej. Potem chwilka na rekreację w małym basenie z biczami wodnymi ... Na jacuzzi nie starczyło czasu, ale kolejnym razem wybiorę się już na 2 h, by móc nie tylko popływać nieco, ale także wymoczyć się i zrelaksować. Ogromnie się cieszyłam z kroku, który poczyniłam. Niby niewiele, ale to milowy krok ... Kolejne zapewne nastąpią.
Basenowa euforia udzieliła się wszystkim domownikom. Musiałam dzieciom zaraz w internecie pokazać, jak ów basen wygląda, a kolejnego dnia - kiedy wreszcie przestał padać deszcz - wybraliśmy się na rodzinny spacer właśnie na basen. Weszliśmy na trybuny, skąd mogliśmy zobaczyć, co i gdzie na basenie się dzieje. Dzieci były zachwycone. Postanowiliśmy w najbliższym czasie wspólnie udać się tutaj, bo nasze pociechy nigdy na basenie wcześniej nie były. Trzeba kuć żelazo póki gorące! Wszyscy domownicy połknęli bakcyla, więc wspólne wyjście i taplanie w brodziku i w basenach jest tylko kwestią czasu. Póki co wczoraj zasiedliśmy w basenowej knajpce, gdzie zostałam zaproszona na pyszną kawę z lodami (pierwsza klasa!), a dzieci na owocowy kompot.
W drodze na basen i po powrocie korzystałam z chwil na fotografowanie. Najpierw przyglądaliśmy się kwitnącej jarzębinie, a potem - na naszej grobli - wsłuchiwałam się z R. w wieczorny śpiew ptaków. Nasz siedmiolatek zaś bacznie obserwował wypatrzonego w trawie ślimaka ... Oto kilka fotek z naszych niedzielnych obserwacji:
Taki sobie gołąb ... |
Nie mogło zabraknąć czasu na zabawę urodzinowymi klockami. R. wymyślił własnego robotka-chrobotka, a Mała M. z pomocą taty zbudowała rakietę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz