WIOSNA! HURA!!! |
Z nastaniem wiosny obowiązkowym punktem programu jest odwiedzenie, choć na chwilę, placu zabaw z huśtawkami. Mała M. uwielbia się huśtać. Dziś miała ku temu okazją aż dwukrotnie. Była taka szczęśliwa siedząc na huśtawce. Buzia uśmiechnięta od ucha do ucha, gromki śmiech i te jej kucyki powiewające na wietrze. Cóż za wspaniały widok ... i ta dziecięca beztroska. Aż się tęskno gdzieś w sercu za czasami własnego dzieciństwa robi :-) R. też musiał się chwilkę pohuśtać. On jednak woli huśtać się na oponach tak, by jedna opona uderzała o drugą. Coś jednak jest w tym huśtaniu, bo jak się trochę pokiwał na huśtawce to i grzeczniejszy w domu był.
Po huśtawkach - bieg do domu, by zjeść naleśniki, a potem - znów biegiem na zajęcia modelarskie. Ostatnio z frekwencją R. różnie, więc jak tylko jest zdrów staram się go zmobilizować, żeby poszedł. Nadal pracuje nad modelem świątyni. Pan instruktor, jak zawsze, dumny z poczynań naszego małego modelarza :-). Ostatnio właśnie modelarzem pragnie zostać nasz sześciolatek .... A pamiętam czasy, gdy chciał być kucharzem. Teraz, gdy mu to przypominam, nawet nie chce o tym słyszeć!!!
Wczorajsze KLUSECZKI..... |
dla PSZCZÓŁECZKI! |
Skoro R. w modelarni, to Mała M. - w bibliotece. Dziś znów sama wybierała sobie stosik. Ograniczyłam jednak liczbę do 13 książek łącznie, bo skoro bywamy tu teraz co tydzień 6 i pół książki na osobę w zupełności wystarczy :-) Ostatnio w modzie książki o Tupciu Chrupciu no i Lottcie z ulicy Awanturników autorstwa Astrid Lindgren. Czytamy o niesfornej Lottcie od kilku dni, ale Mała M. dziś kolejny raz domagała się, by przeczytać jej rozdział o tym, jak tytułowa bohaterka schowała się przed rodziną na kupie gnoju ... Musiałam wytłumaczyć, czym jest ów gnój ... a potem Mała M. ćwiczyła nowe słowo wstawiając w rozmaite konteksty. Najbardziej rozbawiła mnie, mówiąc do lali:
Ty masz GNÓJ w oczach!
Widzę, że Mała M. bardzo przeżywa przeczytane historie i potem, na swój sposób, oswaja zasłyszane historie i słownictwo. Dziś usłyszałam też jak ,,rozpracowywała'' problem śmierci. W piątek słuchałam z dziećmi nagrania książki ,, Fizia Pończoszanka''. Tam, jeśli się nie mylę, pojawiło się zdanie o tym, że Fizia nie ma mamy, bo umarła, gdy tytułowa bohaterka była małą dziewczynką ... A dziś Mała M. opowiadała mi (ni stąd ni zowąd) o Majce, swej fikcyjnej przyjaciółce:
Mamo, a ta Majka jest sama.... bo mama jej umarła i poszła do Nieba (!).
Mówię jej, że czasem rodzice chorują i tak się zdarza, więc trzeba dbać o rodziców, szanować ich, kochać itp, a Mała M. mi na to:
,,ale, Mamo, Majka była mała i nie mogła dbać o mamę!''
Jakaż ta Mała M. mądra :-)
Dziś towarzyszył nam PIESEK ... Tu zażywa kąpieli błotnej :-) |
Jeszcze jedna anegdotka.. Wczoraj podczas porządków Mała M. znalazła mały balonik z namalowaną nań buźką. Tak bardzo jej się spodobał, że spała z nim, a dziś rano zabrała go do wózka odprowadzając R. do szkoły. W drodze powrotnej na chwilę przystanęłam na krótką rozmowę z jedną z mam. I .... zagadałam się ... Patrzę, a tu jedna sympatyczna pani podnosi balonik M ... za moment - drugi pan ... No i za trzecim razem znów ktoś schylał się, by pochwycić uciekający balonik Małej M. OCH! Pół miasta dziś chyba łapało ów BALONIK. Ileż z tą Małą M. wesołych chwil .... no i takich serdecznych gestów ze strony obcych ludzi!!! Widzę, że życie w małym mieście ma swoje plusy .. Spotykam się na co dzień z ogromną sympatią i otwartością wielu osób. Mieszkając tu 1,5 roku mam już chyba więcej znajomych niż po 7 latach mieszkania w dużej aglomeracji. Nie czuję się już ta zupełnie anonimowa ...i samotna!
DO miłego usłyszenia!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz