Niedzielna aura od rana zachęcała do wyjścia na zieloną łączkę. Jednak zanim udało nam się wybrać się w zielone, musiałam najpierw zdążyć zaprowadzić Małą M. do sali zabaw na imprezę urodzinową jej koleżanki z klasy. Niestety życie pełne jest niespodzianek, bo na 40 minut przed rozpoczęciem przyjęcia okazało się, że nie mam fotelika samochodowego ... i pozostaje nam iść piechotą. Na szczęście R. wykazał się nie lada dojrzałością, bo gdy słyszał, że miotam się, co zrobić ... rzekł, że w takim razie idziemy. Szybko wyskoczył z kąpieli ... i za chwilę stał przed drzwiami gotowy do wyjścia. Małą M. też szybko wystroiłam w sukienkę, a sama jakoś raz i dwa się zebrałam. UFF! Na czas dotarliśmy na miejsce. Tu nasza pięciolatka została, a my pognaliśmy na Mszę św. Potem znów biegiem po Małą M. i do domu, gdzie już czekała na nas teściowa.
Przywiozła obiad, więc się posililiśmy i szybko odzyskaliśmy siły.
|
Zielono mi....:-) w duszy gra!!! |
Po przedpołudniowej gonitwie miło było pobyć trochę w domowych pieleszach. Jednak pogoda za oknem nęciła.. i zachęcała do wyjścia. Zaproponowałam zatem moim milusińskim rowerową wycieczkę. Nie miałam pojęcia, czy dadzą radę, zwłaszcza, że rower Małej M. nie ma przerzutek. Okazało się, że ów wypad był strzałem w dziesiątkę.
|
Tornado, czyli szybka maszyna Małej M.:-) |
Po zapakowaniu kurtek i soków, wyruszyliśmy przed siebie. Najpierw ścieżką rowerową w stronę centrum, a dalej chodnikiem nad rzekę Oławę, zwaną potocznie Oławką.
|
Super szybki pojazd naszego dziewięciolatka:-) |
Dalej ścieżkami parkowymi, pod wiaduktem aż do ogródków działkowych. Tu poprzyglądaliśmy się oznakom wiosny.
|
Wiosna już na dobre trwa.... |
Naszą uwagę przykuły jednak nie tylko rośliny,
|
Zapachniało mi już nawet latem:-) |
bowiem w jednym z ogródków przyglądał nam się dziwny jegomość:-) Ludzie to mają fantazję!!!
|
Strażnik działki:-) |
Teraz czekał nas trudniejszy odcinek trasy, bo szosą. Jeszcze nigdy nie jeździłam po ulicy z dziećmi, ale kiedyś trzeba zacząć. R. świetnie trzymał się krawędzi drogi, a Mała M. jechała tuż przy mnie. Minęliśmy tabliczkę z nazwą naszej miejscowości, a dalej - tabliczkę z nazwą wioski. Tu mieszka koleżanka z klasy Małej M. Postanowiliśmy pojechać pod jej dom... i pomachać jej.
|
Wiosennie... |
Trasę pokonaliśmy bez problemu, dojechaliśmy do celu, ale niestety gospodarze wyjechali w odwiedziny do rodziny. Szkoda, że nie udało nam się spotkać, ale najważniejsze, że odbyłam z dziećmi PIERWSZĄ PRAWDZIWĄ rowerową eskapadę. Kolejne przed nami!!!
|
Zaraz wjedziemy do parku... |
Dzieciaki spisały się na medal, zwłaszcza Mała M., dla której to było prawdziwe wyzwanie. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na 30 minut w parku, żeby Mała M. i R. mogli pobiegać na placu zabaw, pohuśtać się itp. Czas jednak płynął nieubłaganie i... trzeba było wracać do domu.
|
Kaczorki... |
Dzieci pobrykały na placu zabaw, a ja poprzyglądałam się kaczkom i kaczorom:-)
|
Ten to ma skrzydła:-) |
Wskoczyliśmy na nasze jednoślady... i migiem do domu. Pełni wrażeń, po 2.5-godzinnej wycieczce wróciliśmy do domu. Mała M. się tak dotleniła, że szybciutko umyła zęby, z moją pomocą przebrała się do piżamki i w sekund kilka zasnęła!!!:-)
Cieszę się ogromnie, że udało nam się tak wspaniale i radośnie spędzić niedzielne popołudnie!!! Mam nadzieję, że znów odbędziemy rowerową podróż w nieznane:-)
Do miłego usłyszenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz