Tu ustawiliśmy się w krótkim ogonku po bilety (rodzinny - 30 zł), a potem już ruszyliśmy na zwiedzanie.
Sądząc po wypisanej przy okienku kasowym długiej liście tematyki wystaw w poszczególnych salach, zapowiadało się ciekawe popołudnie. Najpierw natrafiliśmy na gablotę pełną rozmaitych zegarów, ale wszystkiego było dość dużo, a nas przecież głównie interesowały roboty. Za moment znaleźliśmy się w sali, gdzie w centralnym miejscu stał basen z wodą, w którym pływała sztuczna ryba:-)
Akurat rozpoczynała się prezentacja owego technicznego cacka prowadzona przez twórców owej cyber-ryby, studentów Politechniki z Krakowa. Z tego co zapamiętałam prezentowany przez nich okaz to już piąta wersja owego robota. Ten akurat model służy do testowania możliwości zanurzania, poprawy parametrów technicznych itp.
Prowadzący bardzo ciekawie opowiadali o swym wynalazku i prezentowali jego możliwości. Pokaz bardzo się podobał, bo regularnie co pół godziny wokół baseniku gromadził się tłum gapiów, dużych i małych. Ryba rzeczywiście robiła wrażenie, gdyż poruszała się jak jej krewna w naturalnym środowisku. Wyglądała tak do niej podobnie, że gdy na ekranie wyświetlono cyber rybę pokrytą silikonową powłoką sama, i nie ja jedna, dałam się nabrać, że to najprawdziwszy w świecie karp, a okazało się, że to właśnie cyber ryba w silikonowym płaszczyku:-))) To chyba był jeden z hitów całej ,,Cyberiady II''.
Te plastikowe cudeńka ,,wydrukowała'' ta oto maszyna!!! |
Tu można z bliska się jej lepiej przyjrzeć (plastik na kablu z lewej) |
Tuż obok na kolejnym ze stanowisk za szybą umieszczone były dwie drukarki 3D, które na oczach zwiedzających produkowały trójwymiarowe przedmioty.
Ta drukarka też ma czym się pochwalić... Pracowała znacznie szybciej od swej sąsiadki!!! |
Ten mały powstaniec też stworzony przez ową drukarkę 3D |
Zarówno Małej M. jak i R. podobały się policyjne wozy i łódź, ale najdłużej nasza pięciolatka stała przy wilczurze i koniu (sztucznych niestety) ... Głaskała je i pytała, czy może na tego konia siąść:-)
Sal do zwiedzania było jeszcze przed nami kilka... Po kolei obeszliśmy te poświęcone metalurgii, górnictwu, dawnym odbiornikom radiowym,
telewizyjnym i telefonom. Moim pociechom bardzo spodobały się stare aparaty telefoniczne na monety i żetony. Mała M. każdy musiała na miejscu przetestować:-)
Ciekawe były także eksponaty w dziale starych komputerów, maszyn liczących i kalkulatorów...
Gdzieś po drodze poprzyglądaliśmy się dawnym instrumentom nawigacyjnym na statkach, a także sprzętom gospodarstwa domowego.
Nie brakowało tu starych pralek, wag, kuchenek ... itp. itd. Na chwilę przystanęłam także przy gablocie z młynkami do kawy (z myślą o cioci A. i wujku F.!)
Jednak nie sposób wszystko dokładnie zobaczyć w tak krótkim czasie:-)
Nas dalej ciągle jednak interesowały roboty. Zanim jednak im się bliżej przyjrzeliśmy w jednej z sal w gablotach zaprezentowane były przedmioty, których składowe części również zostały stworzone przez drukarki 3D.
Równie interesujące były inne łaziki i maszyny sterowane za pomocą joystick'a i nie tylko:-)
Tu też przystanęliśmy na chwilę, by z bliska podziwiać takie oto cacko:
Najwięcej uwagi jednak spośród owych maszyn przyciągnął chyba łazik marsjański zbudowany przez studentów Politechniki z Białego Stoku nagrodzony na zawodach w USA. Tacy młodzi chłopcy (jeszcze nie inżynierowie), a takie maszyny składać potrafią. Mam nadzieję, że i nasz R. kiedyś coś zbuduje w stylu łazika:-)
Małej M. spodobały się wędrujące w labiryncie ścieżek małe cyber szczurki (chyba), ale równie przyjemne było głaskanie interaktywnego zwierzaka przypominającego jakiegoś prastarego gada:-) w futerku.
Chwilę jednak tylko, bo mu się od głaskania baterie wyczerpały:-) Trzeba jednak przyznać, że mimo, że to nie żywe stworzenie to wyglądało pociesznie i mogło się podobać:-)
Wiele można było zobaczyć podczas ,,Cyberiady'' i w innych salach Muzeum Techniki. Czasu jednak nie mieliśmy dużo no i po 2 h znużenie dawało o sobie znać. Trzeba było rozglądnąć się za czymś do jedzenia. Zanim jednak opuściliśmy gmach muzeum zajrzeliśmy jeszcze na chwilę do sal poświęconych rozwojowi transportu. Było tu co oglądać.
Warto będzie tu przyjechać znów, ale na dłużej. Tym bardziej, że R. póki co w szkole dat się nie uczy, ale za jakiś czas taka wystawa będzie jak znalazł:-)
Bardzo podobały nam się makiety statków, m.in. Kolumba ...
oraz stare automobile.
No i maszyny latające nad naszymi głowami:-)))
Cd. relacji nastąpi...
AA zapomniałam wspomnieć o sali poświęconej kosmosowi ... Na samym jej środku - planetarium, ale nie załapaliśmy się na pokaz zimowego nieba.
A na deser śpiewający robot, który moim pociechom też bardzo się podobał... Dorosłym również:-)
Śpiewał dziwnie nieco, ale dźwięki z siebie wydobywał...:-) prezentując swe oryginalne uzębienie.
Cd. nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz