Dziś, w ramach nadrabiania zaległości, relacja związana z wizytą u babci w połowie listopada. Otóż Mała M. przywiozła wówczas zabawkę w postaci jaja dinozaura. Niby drobna rzecz (zamknięta w małym pudełku), a jaka radość. Otóż zgodnie z opisem na opakowaniu owo jajo wkłada się do wody na 72 godziny i czeka... Chyba dawno żadna zabawka nie sprawiła moim dzieciakom takiej frajdy.
Jeszcze pod moją nieobecność (szkolenie zawodowe), dzieci włożyły jajo do wody ... i prowadziły obserwacje.
Nie trzeba było długo czekać, bo już po kilkunastu godzinach spod popękanej skorupki zaglądało na nas ,,coś'' w barwach pomarańczy:-) Mała M. i R. piali z zachwytu:-))
A ileż było śmiechu i pisku, gdy z jaja wystawać zaczęła pomarańczowa główka ... Niby tylko zabawka z Holandii rodem, ale emocji całe mnóstwo.
Chyba nawet prowadzona niedawno przez R. hodowla kryształów soli nie dostarczyła nam tylu wrażeń.
Teraz, gdy wykluty dinozaur dołączył do swej rodziny w pudle z prehistorycznymi gadami to jakoś nie cieszy się szczególną popularnością, ale najważniejsze, że zabawka-upominek sprawiła Małej M. i R. dużo uciechy.
Do miłego usłyszenia!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz