a dokładniej do centrum Złote Tarasy, które z racji częstych delegacji mej drugiej połowy są mu dobrze znane:-) Dzieci były zachwycone architekturą tego miejsca, zwłaszcza bardzo ciekawym dachem.
R. wyrażał swój podziw robiąc fotografie samego obiektu z zewnątrz wraz z choinkami i świątecznymi dekoracjami. Po drodze także uwiecznił inne, osnute mgłą, stołeczne budowle. W środku zaskoczył nas tłum ludzi w każdym z miejsc oferujących coś do zjedzenia.
Jedynie we włoskim kąciku ,,Italian Corner & Cafe'' ludzi było nieco mniej, więc usiedliśmy przy jedynym chyba wolnym stoliku. Dzieci zadowoliły się porcją pysznej sałatki z grzankami, zaś dla nas tatuś zamówił po grzance ze szpinakiem i pomidorem.
Porcja jednak nie należała do dużych, stąd dopchaliśmy się jeszcze frytkami i ,,zawijańcem'' z kurczaka. No, teraz gotowi byliśmy do dalszego wędrowania po Warszawie.
Zastanawialiśmy się nad powrotem, bo czekały nas 4 godziny jazdy, ale być w Warszawie i nie zobaczyć Zamku Królewskiego??? Ze Złotych Tarasów zrobiliśmy jeszcze kilka fotek stolicy wieczorową porą i ... ruszyliśmy dalej przed siebie.
Mgła zelżała nieco, ale było już dość ciemno, więc i fotki nie wyszły najlepsze. Grunt, że jest pamiątka ... i jakieś wyobrażenie o Warszawie nocą w głowach nam zostanie.
Jeszcze kilka ujęć ,,krzywego'' biurowca, który ciekawie prezentował się o tej porze dnia.
Wskoczyliśmy zatem do naszego wozu i udaliśmy się w kierunku Starego Miasta. Tu jednak zaparkowanie samochodu graniczyło z cudem. Wszędzie sznury aut, a parkingi pełne. Dopiero po 60 (!) minutach krążenia udało nam się zaparkować na tyle blisko, by piechotą dojść w okolice Kolumny Zygmunta. Mała M. ową godzinę wykorzystała na drzemkę. Teraz zatem razem z nami udała się na zwiedzanie stolicy.
Szliśmy spacerkiem mijając m.in. Teatr Narodowy i inne znane nam jedynie z TV bądź pracy budowle. Gdy doszliśmy do Zamku Królewskiego uderzyły nas spacerujące tu tłumy.
Ciasno miejscami było, zwłaszcza gdy podeszliśmy pod Barbakan, gdzie odbywał się Świąteczny Jarmark. Tłumy, tłumy i jeszcze raz tłumy. Powędrowaliśmy jednak sobie tu chwilę, by pokazać dzieciom różne świąteczne artykuły, zwłaszcza rzemieślnicze.
W pewnym momencie Mała M. rzekła:
Tato, a ja jeszcze nie mam żadnej pamiątki!!!
Do miłego usłyszenia!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz