wtorek, 9 grudnia 2014

Niedzielna jazda bez trzymanki :-) cz.1

To był szalony weekend, pełen wrażeń... Zacznę od niedzielnego wypadu do .... stolicy. Nigdy wcześniej tam nie byliśmy i pomysł wypadu do Warszawy na jeden dzień uważam za iście zwariowany, ale mając na uwadze aktualną sytuację:-) doszłam do wniosku, że czasem dobrze zgodzić się na odrobinę szaleństwa. Tym bardziej, że moja druga połowa - autor owego pomysłu - zaproponował wyjazd do Warszawy, by wziąć udział w interaktywnym festiwalu robotów ,,Cyberiada II''.


Biorąc pod uwagę dystans (700 km w obie strony), koszty paliwa, koszty parkingu i wydatki na jedzenie tego typu eskapada to prawdziwe szaleństwo, ale tatusiowi bardzo zależało na tym, by pokazać dzieciom roboty i choćby kilka warszawskich turystycznych perełek.

Warszawa już coraz bliżej... Rzut okiem na łódzki tramwaj:-)
Nie do końca wierzyłam, że ów pomysł uda nam się zrealizować. Wstałam jednak wcześnie rano w niedzielny poranek i przygotowałam sześć apetycznie wyglądających kanapek z szynką, ogórkiem zielonym i papryką. Do termosów wlałam gorącą herbatę. Przygotowałam niezbędne dokumenty i odzież dla dzieci. Obudziłam moje zaspane Aniołki:-), które pospiesznie wyskoczyły z łóżek, zjadły śniadanko i tuż po 8-ej (z godzinnym zaledwie opóźnieniem) ruszyliśmy w drogę.

Pałac Kultury i Nauki ... i Kinoteka
Pogoda raczej sprzyjała podróżowaniu, jednak miejscami we znaki dawała się mżawka, a w drodze powrotnej mgła. Dużym utrudnieniem zaś na miejscu okazały się zakorkowane ulice (bez możliwości parkowania w centrum) oraz tłumy spacerujących w okolicach Zamku Królewskiego i Barbakanu. Jednak ze względu na wyjątkowość naszego niedzielnego wypadu, przymknęliśmy oko na wszelkie niedogodności i cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną w jedności (!) w rodzinnym gronie...

Nie wiedziałam, że PKiN to taki duży kompleks:-)
Najważniejsze, że wszyscy dobrze się bawiliśmy ... i miło spędziliśmy niedzielę. Atrakcji nie brakowało. Pierwsze rozpoczęły się już w samochodzie, bo Mała M. bardzo źle znosi kręte drogi, które - mimo dróg szybkiego ruchu - trzeba było pokonać zanim dotarliśmy do A2. Po czterech godzinach jazdy dotarliśmy pod sam Pałac Kultury i Nauki. Byłam pełna podziwu dla naszych pociech, które tak dzielnie zniosły długą podróż. Nie ukrywam, że nieco się do tego przyczyniłam, łącząc przyjemne z pożytecznym. Siedziałam bowiem między nimi i próbowałam umilać im czas czytając opowieści o Muminkach, rozwiązując z Małą M. zadania dla sześciolatków (na to jakoś zawsze w domu brakuje czasu).

Przyszły kontroler lotów uczy się fachu :-)
R. zaś, jednym uchem słuchem a okiem łypał na planszę do gry w ,,Port lotniczy'', logiczną łamigłówkę z serii ,,Smart Games'' (prezent od św. Mikołaja). Nawet nie wiem kiedy nam upłynęły owe 4 godziny. Pełni wrażeń wysiedliśmy z wozu i poszliśmy w kierunku Muzeum Techniki na ,,Cyberiadę''. Zanim jednak weszliśmy do środka, zadzieraliśmy wysoko głowy i podziwialiśmy warszawskie wieżowce... i miejsca znane jedynie ze słyszenia (Dworzec Centralny, hotel Mariott. Kinoteka, Sala Kongresowa, no i Pałac Kultury i Nauki).
Pierwsze stołeczne widoczki...
R. był zachwycony głównie widokiem stołecznych wieżowców,... głównie mieszczących hotele i centra handlowe. Podziwiał je i fotografował mimo panującej wokół mgły.

Warszawa we mgle:-)

Był cały podekscytowany!!! Mała M. też była bardzo zadowolona i nie zdradzała objawów znużenia czy zmęczenia. Oboje wyglądali świetnie, a uśmiechy od ucha do ucha utrzymujące się na ich twarzach przez dzień cały przekonały mnie, że WARTO było wyrwać się na ową szaloną wyprawę.

Cd. relacji nastąpi!!!



Brak komentarzy: