Już przy wjeździe do miasta ujął nas widok kutra, witającego turystów. Dość szybko znaleźliśmy parking i we czworo na trzech hulajnogach pognaliśmy ścieżką rowerową w kierunku Niechorza.
Trasa wiodła malowniczą ścieżką w otoczeniu lasów (mieszanego i iglastego) wzdłuż torów kolejki wąskotorowej.
Droga nowa, gładka niczym stół, to ścieżka rowerowa, ale piesi także z niej korzystali. Ponadto po drodze spotkaliśmy także dużych i małych pędzących na gokartach (wszelakich pojazdach z napędem na pedały dla 1, 2 lub nawet 4 osób), a nawet młodych sportowców trenujących bieganie klasyczne na wrotkach zastępujących jak rozumiem narty biegowe. My też byliśmy pod pewnym względem jedyni w swoim rodzaju, bo tylko my przemieszczaliśmy się hulajnogach. R. z przodu, pędził niczym błyskawica, Mała M. za nim, a ja na szarym końcu pilnując, by dzieci trzymały się odpowiedniego pasa ścieżki. Od czasu do czasu bowiem mijali nas rowerzyści i należało zachować czujność.
Owa przejażdżka na hulajnogach nieco nas zmęczyła i uszczupliła energetyczne zapasy. Musieliśmy zatem zmodyfikować nasze plany i poszukać miejsca, gdzie można coś pożywnego zjeść. Powędrowaliśmy uliczkami Niechorza, zatrzymując się czasem w sklepikach ciągnących się wzdłuż głównej arterii tego nadmorskiego miasteczka. Udało nam się w jednym z nich zakupić emulsje do opalania ... i bardzo tanio dla filmy z Wojciechem Cejrowskim, które chętnie obejrzymy po wakacyjnych wojażach.
Odwiedziliśmy księgarnię z sieci tanich książek, kino 7D (w celu sprawdzenia repertuaru, piekarnię (gdzie zakupiliśmy pyszny placek drożdżowy z borówkami) aż dotarliśmy do baru z modelami Titanica w oknach. Tu zamówiliśmy każdemu po porcji rozgrzewającego rosołu (bo zrobiło się wietrznie i chłodniej) oraz drugie danie, składające się z kotleta schabowego, ziemniaków i surówki z ogórków kwaszonych. Smacznie i w dość przyzwoitej cenie danie postawiło nas na nogi. Czekała nas jeszcze droga powrotna do Pogorzelicy.. Teraz jednak trasa jakby się skróciła, bo już raz ją pokonaliśmy:-)
Tu mój wtorkowy wpis się urywa, bo ciągle coś się dzieje i tracę rachubę czasu. jak tylko uporządkuję wspomnienia zamieszczę ciąg dalszy relacji. Póki co zapraszam na wtorkowe wspomnienia!!!
Do miłego usłyszenia!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz