Dzisiejszy dzień póki co pamiętam, bo przypominał jedną wielką gonitwę:-) Otóż po 3-ech miesiącach przerwy musiałam zgłosić się z naszym siedmiolatkiem na kontrolę do alergologa. Po ,,sławetnej'' wizycie u lekarza tej specjalności w lokalnym szpitalu postanowiłam poszukać nowego lekarza, który zechce mnie przyjąć, a nie wyprosi z gabinetu z dwójką dzieci, mówiąc, że zabieram mu cenny czas!!!!! Teraz ,,nowy'' lekarz (2 specjalności) z tytułem doktora nauk medycznych chętnie nas przyjmuje, ale wizyta odbywa się poza miejscem zamieszkania, co wiąże się z koniecznością szukania opieki dla Małej M. - walczącej jeszcze z chorobą, zwłaszcza, gdy na dworze wietrznie (jak dziś).
Na szczęście w czwartkowy poranek ,,ciocia R.'' zaoferowała swą pomoc i nawet przybiegła na dworzec, bym nie musiała się tak gonić. To jakieś kolejne zrządzenie Opatrzności, która czuwa nade mną i przychodzi mi z pomocą. Mieszkam tutaj od niedawna, znam zaledwie kilka osób, ale - jak widzę - takich, na których liczyć mogę w sytuacjach wyjątkowych i nie tylko :-)
Mama na wyjeździe to i rysunek na nią czeka:-) |
OOO..chyba Mała M. pierwsze lekcje posługiwania się kątomierzem u cioci R. dziś pobierała:-) |
Nowy motyw - Mała M. zęby myć będzie:-) Tego jeszcze nie rysowała!!! |
I tak wędrując, a raczej żwawo, maszerując dotarliśmy na rynek ... R. ma tu swoje sklepy, które zawsze odwiedzić musi:-) W jednym z nich wypatrzył w koszu pluszowego tygryska i nie chciał się z nim rozstać. Najpierw byłam nieugięta, bo wizja kolejnego pluszaka - kurzozjadacza:-) mnie przeraziła. Tym bardziej, że nasz siedmiolatek ma (tutaj cytat:) wybitną alergię na roztocza kurzu domowego (iiii 30 wykrzykników postawionych onegdaj przez panią alergolog na rozpoznaniu przypadłości). Wyszłam ze sklepu łudząc się, że za chwilę o owym tygrysku zapomni... Widziałam jednak smutek na twarzy R. ... Jeszcze moment, a z jego oczu trysnęłaby fontanna łez ...
Kto tu się do kogo tuli? :-) |
Wreszcie i Prosiaczek podbił serce Małej M. :-) |
A poza tym R nigdy nie cierpiał na ,,sklepowe kaprysy'' ... i jeżeli upiera się przy zakupie jakiejś zabawki to ma to miejsce bardzo rzadko i raczej w sytuacji, gdy na czymś mu szczególnie zależy. Wrażliwe serducho ma i czasem nie może się powstrzymać przed zakupem jakiegoś pluszaka-biedaka. Pamiętam jak dziś, gdy w ten sposób przygarnął biednego pluszowego liska, którego ktoś wcześniej pozbawił jednego uszka... Nadal go ma i gdy tylko go znajdzie wspomina ów dzień :-) Teraz na fali jest tygrysek ... Aż mi się wierzyć nie chce, że pluszak potrafi aż tak zawojować serce siedmiolatka.. ale cóż .... Czego się nie robi dla swego synka:-)? Mimo późnej pory wrzuciłam nowego pupila do pralki ...
CENNA RZECZ(!) się pierze, tzn. TYGRYSIĄTKO R. (sam zrobił tę kartkę i na pralce postawił) |
Dzieci miały swe przyjemności to i mama sobie przyjemność sprawiła, odwiedzając dwie księgarnie i antykwariat. W jednej z nich zapatrzyłam się w strawę iście duchową (wcześniej wypatrzoną na stronie internetowej), a w sklepie z książkami z drugiej (czy trzeciej już ręki:-)) za grosze zakupiłam zbiór baśni braci Grimm.*
To były piękne dni .... :-) gdy tę książkę mi czytano! |
Musiałam zakupić ją teraz moim pociechom, a że ostatnimi czasy z moimi molikami książkowymi odbywam podróż po krainie baśni Braci Grimm - książka jest jak najbardziej na czasie. Taki ,,biały kruk'' za całe 2 polskie złote :-)
Na czytanie ,,upolowanej'' książki dzieciom już dziś nie starczyło czasu. Zdążyłam jednak podzielić się mym nad nią zachwytem z naszą czterolatką ... i, jak podejrzewałam, baśniowa ,,staroć'' już po przejrzeniu ilustracji podbiła jej serce. Wystarczyło, że ujrzała Czerwonego Kapturka... Zaraz oznajmiła, że ta książka jest jej :-)))
Starych ilustracji czar!** |
Nie wiem, czy to oznaka starzenia się, że człek nagle zatęskni za pachnącym czasami beztroskiego dzieciństwa zbiorem bajek czy baśni??? :-) Z równie wielkim sentymentem sięgam czasem po zbiór baśni J.Ch. Andersena*** Pamiętam radość, jaka towarzyszyła mi podczas jej zakupu latem tego roku. Leżała sobie na jednym ze straganów i nikt się nią nie interesował, a ja w każdym widziałam potencjalnego kupca:-)) Teraz mam na półeczce własny egzemplarz i swoim pociechom czytam :-)
Tę okładkę też kojarzę od zawsze :-) z dzieciństwem |
Oj ... miało być o wizycie u lekarza, a skończyło się na sentymentalnej podróży do czasów dzieciństwa. Pomijam zatem szczegóły wizyty (z której dziś jakoś zadowolona nie jestem, a szkoda) ... by nie psuć owego bajkowego nastroju ... Idę zatem choć na chwil kilka oddać się lekturze którejś z baśni :-) Oczywiście, to w ramach cenzury ... czy wybrana dla mych pociech na jutro jedna z opowieści autorstwa Braci Grimm nie jest zanadto drastyczna:-)))
Mam nadzieję, że owym wpisem zachęciłam do podróży w świat książek sprzed lat ... Zapraszam:-))
*Baśnie, Wilhelm i Jakub Grimm, Nasza Księgarnia, Warszawa, 1956
**Baśnie, Wilhelm i Jakub Grimm, Nasza Księgarnia, Warszawa, 1956; ilustracje: Bożena Truchanowska, Wiesław Majchrzak
***Baśnie, J.Ch.Andersen, Nasza Księgarnia, Warszawa, 1981
P.S. Ciekawa jestem, które z czytanych w tak ogromnych ilościach moim dzieciom książek będą wspominane przez nie z sentymentem za lat kilkadziesiąt:-)?
2 komentarze:
Baśnie braci Grimm to jedne z ulubionych mojej córki, chociaż mnie czasem czytanie przyprawia o gęsią skórkę :)
Oj, tak! Masz rację. W tych baśniach drastycznych momentów nie brakuje. Z tego też względu zanim przeczytam moim pociechom, sama czytam wcześniej:-)
Prześlij komentarz