Na szósty dzień grudnia czekają dzieci w wielu krajach Europy. Nie inaczej było z moimi pociechami. R. jakoś spokojnie nasłuchiwał nadejścia św. Mikołaja. Mała M. zaś czekała ,,za dwoje'', bo od samego rana śpiewała głośno, składającą się z aż(!) dwóch wersów, piosenkę, zaczynającą się od:
Mikołajku, Mikołajku, pokaż się :-)
Sama wymyśliła melodię i słowa na potrzebę chwili. Ciężko jej było czekać. Na szczęście, mimo powtarzanego często pytania: ,,Kiedy przyjdzie ten święty Mikołaj?'', co chwilę znajdowała sobie jakieś inne zajęcie. Wszystko po to, by czas oczekiwania szybciej jej zleciał.
|
Mała M. w akcji animuje swe maskotki :-) |
Układała klocki, przeglądała książeczki, nawet teatrzyk sobie zrobiła z myszką w roli głównej ...
|
Będzie mikołajkowy BAL!!! |
Z czasem jednak zdała sobie sprawę z wyjątkowości tego dnia, bo sięgnęła po worek z różnymi skrawkami materiałów i zaczęła w nie stroić swoje maskotki. To dopiero była zabawa! Chwilę wcześniej w łazience znalazła swój pierwszy mikołajkowy prezent - Myszkę Minnie w przepięknej balowej sukni i wystrzałowych butach. Wiedziałam, że się Małej M. spodoba, zwłaszcza jej buty :-)
|
I słoneczko ubrać trzeba... |
Teraz to już nasza czterolatka tylko stroiła te swoje pluszaki i inne przytulanki ... i stroiła.
|
Clifford w koronkowym nakryciu głowy też się załapał:-)) |
R. jednak coś od rana psocił za dużo i musiał nieco bardziej uzbroić się w cierpliwość. Ponadto sama potrzebowałam wolnej chwili na przygotowanie niespodzianek, a przy dwójce aktywnych pociech ciężko o święty spokój na kilka minut. Wiedziałam, że będę musiała nieco pogłówkować, zwłaszcza nad prezentem dla czterolatki, bo z powodu choroby dzieci i blisko dwutygodniowej nieobecności mej drugiej połówki, nie miałam okazji na samotne mikołajkowe ,,łowy''. Miałam nadzieję, że ,,coś'' i dla Małej M. się znajdzie w szafie z książkowymi zapasami:-) kupowanymi czasem tak ,,na wszelką okazję''. Wiedziałam jednak, że żadnej gry czy zabawki tam nie znajdę, więc musiałam przygotować grunt pod przyjęcie z radością darów od św. Mikołaja ... :-)
|
Specjalnie dla św. Mikołaja (!) od Małej M.* |
Samo obdarowanie również odwlekałam nieco z dwóch innych powodów; po pierwsze - widziałam, jak bardzo Mała M. jest niecierpliwa i oczekuje wielkiego prezentu (!); a po drugie - chciałam najpierw przedstawić dzieciom sylwetkę prawdziwego św. Mikołaja, biskupa z Mirry i zachęcić moje pociechy do tego, by nauczyły się, że ów dzień jest także okazją, by kogoś czymś obdarować, czymś się z kimś podzielić, pomóc w domowych obowiązkach, obdarować dobrym słowem, itp. Myślę, że to bardzo istotne w czasach, gdy wielu dzieciom raczej niczego nie brakuje, a pokoje dziecięce przypominają hurtownie zabawek.
|
Coś dla MAMY!! od Małej M. na pociechę:-) |
Jak się za chwilę przekonałam, słowa te trafiły na podatny grunt :-), bo tego dnia Mała M. zasypywała mnie rysunkami sporządzonymi specjalnie dla mnie, a gdy wieczorem zobaczyła, że jakoś ten św. Mikołaj dla mamy nic nie przyniósł, zaniepokojona rzekła:
A Tobie, Mamo, nic nie przyniósł!
Wytłumaczyłam jej, że tego dnia prezenty dostają dzieci i że ja też już dziś zostałam obdarowana, no bo Mała M. dała mi kilka swoich obrazków, a R., po ,,porannych manewrach'' poprawił swe zachowanie i dotrzymał obietnicy, że już do końca dnia postara się być grzeczny :-)))
|
R. też narysował dla mnie scenkę ze słuchowiska o Komecie nad Doliną Muminków! |
Nie chciałam jednak za długo trzymać ich w niepewności ... Widząc poprawę zachowania R. i chcąc go zmobilizować do tego, że warto grzecznym być :-) wykorzystałam moment po obiedzie, gdy dzieci zajęte były pałaszowaniem deseru ...
|
Coś dobrego tez być musi:-))) |
Ja w tym czasie pośpiesznie przygotowałam dla nich podarunki. Jeden z nich umieściłam na poduszce Małej M., a drugi - pod poduszką R. ... Nikogo moje chwilowe zniknięcie nie zdziwiło. Dzieci jednak co jakiś czas pytały, czy coś słyszałam za oknem albo w łazience (no bo przecież, jak głoszą kreskówki, św. Mikołaj przez komin się wpycha:))) Zaciekawione jakimś odgłosem w korytarzu postanowiły pójść poszukać swoich mikołajkowych prezentów.
|
COŚ dla Małej M. ** |
Najpierw, z latarką w dłoni, zlustrowały korytarz, potem pokój R., zaś na końcu wbiegły do sypialni. Mała M. wydała okrzyk radości, widząc niespodziankę leżącą na jej materacu. R. miał minę nietęgą, ale nie tracił ducha...
|
,,A jednak i do mnie przyszedł'' - pomyślał (chyba) R. |
Zachęcałam, żeby poszukał dobrze, bo zapewne i o nim św. Mikołaj nie zapomniał. Ucieszył się ogromnie i zapewne odetchnął, gdy zobaczył swój prezent. Sprytny ten ,,jowialny jegomość'', bo nawet wiedział, która poduszka jest czyja... :-) Wiedział także, czym można obojgu sprawić radość.
|
BAZGROŁKI to jest to!!! *** |
R. , wielki miłośnik wszelkich prac plastycznych, został ,,szczęśliwym posiadaczem'' trzech książek, w tym dwóch o rysowaniu. Największą radość sprawiła mu ta zatytułowana ,,100 bazgrołków dla chłopców'' pełna różnych kreatywnych pomysłów .... z naklejkami i szablonami. Same naklejki tak mu się spodobały, że zapragnął napisać własną książeczkę, a potem zilustrować ją nimi. Już zaczął ... Sama jestem ciekawa, jak mu to wyjdzie. Przeczytałam początek opowiadania i sama byłam mile zaskoczona sporadycznymi błędami w pisowni...
Mała M. też została obdarowana trzema książeczkami ... Przeglądała je po kolei i komentowała, że są ,,FAJOWE''!!! :-) Zaraz też usiadła ze mną przy stoliku i uzupełniała mikołajkowego ,,Czerwonego Kapturka'' dołączonymi do książki naklejkami. Ucieszyłam się, że prezenty trafione!!! HURA!
Prezentem od św. Mikołaja był także stojący w drzwiach po północy tatuś, który mimo zawirowań pogodowych cały i zdrów dotarł do domu :-)))
Tym optymistycznym akcentem kończę (po)mikołajkową relację!!!!
**,,Klasyczne bajki z naklejkami. Czerwony Kapturek'', Book House, Warszawa, 2008
***,,100 bazgrołków dla chłopców'', Firma Księgarska Olesiejuk, 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz