Wykałaczki, jeże i początek jesieni ...
Niedzielny poranek zaczął się nieco niefortunnie, bo jakoś tak się złożyło, że gary nie powędrowały do zmywarki na czas i po podaniu niedzielnego śniadania okazało się, że jest mały niedobór sztućców (dla dorosłych). I co niektórzy musieli zajadać jajecznicę WYKAŁACZKAMI. Śmiechu było co niemiara!!! Dzieciom tak bardzo spodobał się ten pomysł, że odłożyły widelce na bok i z godną pozazdroszczenia gracją wcinały śniadanko używając wykałaczek. Kolejnym razem zapowiedziałam próbę jedzenia zupy wykałaczkami. Ciekawe, czy też im tak dobrze pójdzie.
Wczorajszy dzień zbiegł się z początkiem kalendarzowej jesieni. Mimo słonecznej aury, ze względu na katar i ból gardła wszystkich domowników, nie mogliśmy pójść na pierwszy jesienny spacer. Jednak kilka dni wcześniej zebraliśmy garść liści i, łącząc tematykę jesieni, z poznawaniem zwyczajów JEŻY wykonaliśmy małą pracę plastyczną, którą dziś chcemy się podzielić.
Oto efekt naszych plastycznych poczynań M, jeżyk na posłaniu z liści:-)
R, oczywiście, chciał coś trójwymiarowego, więc szybko dokleił małą podstawkę ... i praca gotowa.
Jeżyk jeżykiem, ale i tak największą frajdę sprawiło dzieciom MALOWANIE farbami liści w kolorach, w których raczej w naturze nie występują, a potem przykładanie ich do papieru niczym stemple:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz