Skoro już o Małej M. mowa to im bliżej końca tygodnia, tym trudniej było jest rozstać się ze mną o poranku. Mam jednak nadzieję, że gdy wreszcie ziści się jej marzenie o znalezieniu sobie bratniej duszy spośród rówieśników to łatwiej będzie jej przeżyć rozłąkę, wiedząc, że w towarzystwie koleżanki (lub kolegi:-)) miło spędzi czas. Dobrze, że R. już na tyle duży, że nie marudzi, że do szkoły trzeba co rano wstawać. Różnie to w poprzednim roku bywało, gdy przychodziło do wstania z łóżka skoro świt. Może fakt, że jego młodsza siostrzyczka też musi spełniać co dzień swój szkolny obowiązek działa mobilizująco na naszego ośmiolatka?
Dobrze, że nie marudzi z rana, bo codzienne wstawanie ok. 5.30 jest dla mnie małym wyzwaniem, a do tego dochodzi presja, by zdążyć na czas zaprowadzić dzieci do szkoły. I tak muszę nadal każdego rano mobilizować do w miarę sprawnego działania, co nie jest łatwym zadaniem, gdy nawet mojego ośmiolatkowi co dzień przypominać trzeba, by raczył odnieść ze stołu talerze po śniadaniu:-), a także po innych posiłkach.
Niby tylko trochę zakupów, ale było co nieść:-) |
Na dodatek tego dnia rano przyniosłam ze szkoły pożyczone książki - dwa opasłe tomy opowieści o przygodach Hani Humorek. Było zatem co nieść, ale cóż .... Ważne, że znów mamy coś ciekawego do czytania.
R. ćwiczy rysowanie do góry nogami:-) |
Po powrocie z targu zajęłam się pracami domowymi, by potem zdążyć spokojnie z dziećmi zjeść obiad i na 16-tą zaprowadzić naszego ośmiolatka do pracowni plastycznej. R. jednak nie miał ochoty iść gdziekolwiek. Miał już własny plan zabaw na piątkowe popołudnie. Nie miał jednak wyjścia:-) Kupiłam karnet na cały miesiąc i nie mogę pozwolić na to, by opuszczał zajęcia. Choć cena zmroziła mnie nieco (no ale materiały plastyczne do tanich nie należą!!!!), to chcemy, by w nich uczestniczył. Wcześniej był w innym miejscu kilka razy na zajęciach tego typu, ale miałam wrażenie, że w domu mógłby śmiało wykonywać proponowane tam prace. Teraz zaś ma możliwość uczenia się pod okiem fachowca:-) Proponowana forma bardzo mi odpowiada.
Też w pracowni coś sobie rysował po swojemu:-) |
PRACA zrobiona w trakcie zajęć - prezent dla MAMY (i jako przeprosiny za niegrzeczne zachowanie przed wyjściem:-))) |
Gdy weszłam do pracowni, ogromnie ucieszyłam się z pracy, którą R. wykonał podczas zajęć. Tematem było narysowanie martwej natury ... Kwiaty i owoce leżały na stole:-) Nie ukrywam, że praca tak do końca nie była samodzielna, bo pani prowadząca narysowała lekko ołówkiem kontury słoneczników. Całą jednak resztę R. narysował sam. Jak dla mnie - rewelacja!!!! Pani pochwaliła go za trafny dobór kolorów... Oprawię sobie ów obrazek w ramkę i powieszę w pokoju. Będę miała własną galerię prac mego ośmiolatka-artysty.
Mała M. też zaraz po powrocie do domu też chciała spróbować swych sił w rysowaniu do góry nogami.
I stworzyła taki oto obrazek. Bardzo mi się spodobała owa wizja domu, ale słoneczko widzę, coś w innej konwencji wykonane:-) Cieszę się jednak, że Mała M. próbuje naśladować brata, a często - zwłaszcza swą systematycznością - sama działa na niego motywująco. Jak choćby w piątek, gdy R. nie miał ochoty siadać do lekcji, Mała M. usiadła przy stole, sama wyjęła książeczkę dla 6-latków* i rozwiązywała sobie zadanie za zadaniem.
No cóż.. mam nadzieję, że Mała M. to właśnie po mamusi ma owo zamiłowanie do systematycznej pracy:-)))
Tym optymistycznym akcentem żegnam i zapraszam na kolejny wpis (już niebawem)!!!
*Wiem i potrafię. Elementarz 6-latka, Dorota Krassowska, Skrzat, Kraków 2009,2010,2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz