W ostatnim dniu ubiegłego roku spotkała nas miła niespodzianka. Otóż odwiedziła nas moja siostra, czyli ciocia moich kochanych pociech. Dzieci już nie mogły doczekać się jej przyjazdu. Od kilku dni wypytywały o konkretną datę i godzinę. Wreszcie nadeszła środa i o umówionej porze wyruszyliśmy w stronę dworca PKP, by odebrać naszego Gościa:-) R. nawet zabrał ze sobą sanki, ale większość czasu musiał je targać pod pachą, bo śniegu było jak na lekarstwo.
|
Znów mogłam liczyć na mojego super kuchcika!!! |
Kilkaset metrów od domu ciocia poinformowała nas o opóźnieniu przyjazdu. Na szczęście gościny udzieliła nam zaprzyjaźniona ,,ciocia R.'', u której mogliśmy spędzić godzinkę pijąc ciepłą herbatę i prowadząc radosne rozmowy. Potem pognałam z R. na stację, by spotkać się z ciocią, która zmęczona podróżą i wychłodzona nieco wstąpiła z nami na herbatkę i ciepły posiłek (makaron w sosie łososiowym!). Miło nam w gościnie było, ale trzeba było wracać i rozpocząć przygotowania do sylwestrowej nocy. Wspólnie rozwiesiliśmy serpentyny, przygotowaliśmy kilka płyt z muzyką na nocne tańce. Na szczęście przed południem zdążyłam ugotować obiad i, z pomocą mych kochanych pociech, upiec górę mufinek (było ich chyba prawie 30!).
|
Mufinki z żurawiną i rodzynkami... |
Część przyjęła formę babeczek, a część misiów. Choć wszystkie smakowały identycznie, pierwsze w ekspresowym tempie zniknęły właśnie te drugie:-)
|
Misie... też pyszne:) |
Tym sposobem, gdy tylko z ciocią L. zjawiliśmy się w domu, mogliśmy zasiąść do stołu i cieszyć się obecnością gościa pośród nas. Ten wyjątkowy wieczór spędziliśmy spokojnie, ale znalazł się czas na delektowanie się smakołykami i wspólne tańce.
|
Atrakcją była także galaretka w trzech kolorach!!! z bitą śmietaną i słodką posypką... |
Niestety, dzieciom nie udało się dotrwać do północy. Padły ze zmęczenia około 23-ej. Mimo, że - idąc za prośbą naszego ośmiolatka - budziłam go przed północą, ale spał kamiennym snem, z którego nie były w stanie go wybudzić nawet kawalkada sztucznych ogni. Przyznam, że sama - przytłoczona ogromem trudnych spraw ... - ledwo dotrwałam do północy. Gdyby nie obecność Gościa to chyba sama przespałabym tę szczególną noc:-)
|
Nawet szklankę soku R. sam udekorował:-) |
Kolejnego dnia R. nie mógł się pogodzić z tym, że przespał sztuczne ognie, ale już w Nowym Roku na placu zabaw jakiś spóźniony ,,sylwestrowicz'' tuż obok nas wypuścił w niebo bajecznie kolorową serię fajerwerków. To taki prezent na otarcie łez!!!:-)
Do miłego usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz